41-latka z Tomaszowa Lubelskiego powiesiła się przed miejscowym kościołem. Wcześniej, jadąc pod wpływem alkoholu, spowodowała kolizję.
– Wszczęliśmy śledztwo w kierunku pomocy lub nakłaniania do samobójstwa – mówi Stanisław Orzeł, szef Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie Lubelskim. – Będziemy wyjaśniać okoliczności śmierci kobiety.
41-latka targnęła się na swoje życie w piątek wieczorem. Kilka godzin wcześniej spowodowała kolizję u zbiegu ul. Moniuszki i Wyzwolenia w Tomaszowie Lubelskim. Na miejscu interweniowała policja. Okazało się, że kobieta jest nietrzeźwa. Miała ponad pół promila alkoholu w organizmie. Policjanci zatrzymali jej prawo jazdy i przewieźli na komendę. Z uwagi na nietrzeźwość, została zwolniona. W czwartek miała ponownie stawić się w komendzie.
Po powrocie do domu, 41-latka zabrała torebkę i wyszła. Mąż widział tylko, jak znika za rogiem. Po pewnym czasie zadzwoniła do niego teściowa. Była zaniepokojona, bo córka przysłała jej pożegnalnego sms-a.
– Dziękuję za wszystko – napisała. Potem nie odbierała już telefonu.
Jej mąż natychmiast zawiadomił policję i razem z mundurowymi ruszył na poszukiwania. Na schodach świątyni zauważył torebkę swojej żony. Po chwili, na pobliskim placu, zobaczył ją wiszącą na drzewie. Mimo natychmiast podjętej reanimacji jej życia nie udało się uratować.
41-latka pracowała w jednym z tomaszowskich urzędów. Nie wiadomo jednak dokładnie, co skłoniło ją do odebrania sobie życia. Kobieta zostawiła męża i nastoletniego syna.
Zobacz także: Samobójstwo Weroniki po śmierci księdza. "Dlaczego miałem mu nie wierzyć? Komu, jak nie księdzu?"