Kilkanaście ran kłutych zadanych w plecy, na tyle głębokich, że doprowadziły do uszkodzenia płuc – to przyczyna śmierci 3-letniej dziewczynki, której zwłoki znaleziono w lesie pod Biłgorajem. Jej ojciec powiesił się obok, na drzewie.
Prokuratura Okręgowa w Zamościu wciąż prowadzi śledztwo w sprawie tragedii, jaka rozegrała się na początku stycznia tego roku w lesie między miejscowościami Ciosmy a Dąbrowicą. Znaleziono tam zwłoki 3-latki z Biłgoraja i jej 37-letniego ojca.
Policja podjęła poszukiwania obojga po zgłoszeniu złożonym przez żonę mężczyzny i zarazem matkę dziecka. Kobieta niepokoiła się o nich, bo mąż rano zabrał córkę z domu, gdzieś pojechał i nie wracał. Nikt nie miał z nimi kontaktu. Intensywne poszukiwania doprowadziły najpierw do znalezienia na szutrowej, leśnej drodze porzuconego samochodu, a kawałek dalej w odludnym miejscu na tzw. Żurawinowym Szlaku natrafiono na dwa ciała.
W sprawie wszczęto śledztwo w kierunku art. 148, czyli zabójstwa. Prokuratura nie informowała wówczas o szczegółach, ale nam już wtedy udało się ustalić, że ciało 3-letniej dziewczynki było bardzo mocno poranione, a jej ojciec powiesił się na pobliskim drzewie. Teraz śledczy to potwierdzają, bo dysponują już pełnymi wynikami sekcji zwłok obojga.
– Z opinii biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie wynika, że do śmierci dziecka doprowadziło kilkanaście ran kłutych w grzbiecie, drążących do klatki piersiowej. Przyczyną śmierci mężczyzny było powieszenie, w którym wykluczony został udział osób trzecich – mówi Anna Rębacz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Wiele wskazuje więc na to, że tak jak pisaliśmy już, doszło w tym przypadku do tzw. rozszerzonego samobójstwa: ojciec zabił córkę, a później sam odebrał sobie życie. Ale póki co, śledczy tego nie potwierdzają.
– Na miejscu zdarzenia znaleziono i zabezpieczono narzędzie zbrodni. To nóż. Został przekazany do dokładnych badań daktyloskopijnych i biologicznych. Czekamy na opinię biegłych – ucina prokurator Rębacz.
Nie jest tajemnicą, że 37-letni mieszkaniec Biłgoraja leczył się psychiatrycznie. Latem zeszłego roku zniknął na kilka dni, policji zgłoszono nawet zaginięcie, ale ostatecznie mężczyzna się odnalazł. Przez sąsiadów, z którymi rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, był postrzegany jako dobry, troskliwy ojciec i mąż. W rodzinie nie dochodziło do policyjnych interwencji, nie było też sygnałów, by dochodziło tam wcześniej do przemocy.