Motor znowu rozegrał całkiem niezłe spotkanie, ale nie zdobył w meczu z Jagiellonią Białystok ani jednego punktu. Goście wygrali na Arenie Lublin 2:0. Jak zawody oceniają trenerzy?
Adrian Siemieniec (Jagiellonia Białystok)
– Gratulacje dla drużyny, bardzo cieszę się, że wygraliśmy to trudne spotkanie. Wiedzieliśmy jak wygląda sytuacja w tabeli i co nam da to zwycięstwo w tabeli. Musieliśmy się mocno napracować na trzy pukty, ale tak samo było z Lechią. Cieszę się, że utrzymaliśmy konsekwencje, jeżeli chodzi o naszą mentalność przede wszystkim. Nastawienie było to samo, jak cztery dni temu. Chciałbym pogratulować gospodarzom, bo uważam, że Motor gra bardzo dobrze w piłkę, stwarza sytuację i jest bardzo intensywny w działaniach pressingowych. To zespół bardzo dobrze zorganizowany, potrzeba tylko konsekwencji i spokoju w działaniu. W pierwszej połowie szczególnie za mało kontrolowaliśmy to spotkanie. Strzeliliśmy fajną bramkę, z naszej perspektywy po intensywnych działaniach w pressingu, z perspektywy gospodarzy po błędzie. Potem za mocno otworzyliśmy ten mecz i nie kontrolowaliśmy środkowego sektora. Przeciwnik miał tam przewagę liczebną. Nasi skrzydłowi mieli grać wyżej, z tego powodu tworzyły się tam przestrzenie. Po skokach pressingowych i zebraniu drugiej piłki Motor poprzez ustawienie stwarzał sytuacje i napędzał grę atakiem szybkim. Raz mieliśmy troszkę szczęścia, raz pomógł nam Sławek, kilka razy też wybroniliśmy się jako drużyna. Jeżeli chodzi o drugą połowę, to wyglądała tak, jakbym chciał, żeby wyglądała z perspektywy drużyny z większym doświadczeniem. Drużyny, która na wyjeździe ma korzystny wynik i musi kontrolować spotkanie, a do tego szukać zamknięcia. W fazach przejścia było więcej kontroli i lepiej zamknęliśmy mecz. Dziękuję naszym kibicom, którzy rozpoczynają maraton, cieszę się, że na tym trudnym terenie daliśmy im zwycięstwo. Nie wykreowaliśmy tylu sytuacji, ile chcieliśmy, ale liczą się dla nas zwycięstwa i punkty, bo jesień jest dla nas trudna i będzie dalej trudna, bo spotkań jest sporo. Skupiamy się na tym, żeby się poprawiać i szukamy rozwiązań w obrębie zawodników, których mamy. Przyjechaliśmy do Lublina bez ważnych piłkarzy: Pululu, Nene Churlinova, do tego bardzo szybka zmiana Lamine’a. Okoliczności też są takie, że nie mamy wszystkich piłkarzy do dyspozycji i pole manewru jest mniejsze. Cieszę się, że zawodnicy, którzy dostają szansę i dźwigają tą sytuację. Zdaję sobie sprawę, że nie ma samych plusów, ale zdobyliśmy sześć punktów w dwóch meczach.
Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Jaga zachowała się jak mistrz Polski. W momentach, w których powinna nas wypunktowała. Dwie sytuacje wynikające z naszych błędów indywidualnych. Najpierw złe wyprowadzenie, a w drugiej piłka odbita od naszego zawodnika. Widać było jakość w tych uderzeniach. Jaga zachowała się bardzo konkretnie i wyrachowanie. Jeżeli chodzi o nas, to mecz był jak każdy widział. Nie można nam zarzucić, że nie próbowaliśmy odrobić strat. W pierwszej połowie minimalny spalony przy golu, poprzeczka i interwencja bramkarza po strzale Michała Króla. W drugą połowę weszliśmy z sytuacją Kaana przed bramką na 0:2. Mieliśmy jeszcze okazję po stałym fragmencie gry. Potem też były szanse, ale od 60 minuty Jaga dobrze wybijała nas z rytmu poprzez urazy czy wstrzymywanie gry. To nie zarzut, tylko czasowanie gry. To pokazuje, jak nas traktowali. Jeżeli poczuliby, że mogą nam wbić pięć bramek, to poszliby za ciosem. Czuli jednak, że to my możemy złapać kontakt. Najważniejsze, żebyśmy nie stracili tego zapału do pracy, tego entuzjazmu. W momentach frustracji jesteś niecierpliwy i zaczynasz widzieć wszystko co negatywne. Kto chce pójść w taką stronę, to może to zrobić. Widzimy rzeczy negatywne, bo są, ale budować też na tych dobrych. Nie musieliśmy nie strzelić bramki w tych dwóch ostatnich meczach, które były. Momenty trudne przechodzi się lepiej gdy się ma wokół siebie dobrych ludzi, a ja mam kapitalny zespół, na który mogę liczyć. Zespół ma kapitalny sztab szkoleniowy, a wszyscy mamy kapitalnych kibiców, którym serdecznie dziękuję. To nie są żadne populistyczne słowa. To co kibice nam dają, w jaki się zachowują, a mają prawo być zdenerwowani, bo każdy chce wygrywać, za styl się punktów nie zdobywa, tylko za bramki. Oni nas jednak niosą i w nas wierzą. Wiedzieliśmy, że ekstraklasa będzie dla Motoru olbrzymim wyzwaniem. Sama gra z tymi drużynami jest wyzwaniem, ale w tej grze się dobrze odnajdujemy. Cały czas nasza sytuacja tragiczna nie jest, powiedziałbym, że stabilna. Wiemy, że musimy zdobywać punkty, bo zaraz musi być trudniej.
Brak skuteczności, szczęścia...
– Powiem szczerze, że na chwilę obecną cały czas się zastanawiamy, co możemy jeszcze ze swojej strony robić, żeby zdobywać bramki. Chcemy pomóc zawodnikom, żeby wykańczali te dobre sytuacje, które mają. Widzę drużynę w szatni, która jest sfrustrowana, ale oni dalej wierzą i chcą te sytuacje sfinalizować. To dla mnie najważniejsze, ogień w oczach i chęć przerodzenia tej frustracji w coś dobrego. Na tym się opieramy, bo myślę, że oni bardzo chcą i ja wierzę, że karta może się odwrócić. Uważam, że to przyjdzie i mam nadzieję, że jak najszybciej. Najważniejsze w sytuacjach małego kryzysu, najgorsze to reagować nerwowo i przestać wspierać, a zacząć narzekać, czego się nie zrobiło i się nie ma. Dla mnie ważne jest działanie. Moim jest to, żeby wspomóc zawodników, żeby zaczęli strzelać, czy dobrym treningiem, czy rozmową indywidualną, czy czymś innym. Każdy jest inny i potrzebuje czegoś nowego i muszę znaleźć odpowiedni przycisk.