Smród niewyobrażalny. Najgorzej rano Ten człowiek się nie myje, nie sprząta, trzyma zużyte pampersy i nadużywa alkoholu - mówią mieszkańcy wieżowca przy ul. Kołłątaja 41 w Puławach. Mają już dość fetoru, który rozchodzi się po całym bloku, zagrożenia pożarowego oraz niemocy puławskich instytucji
Osiedle przy Kołłątaja to jedna z najbardziej atrakcyjnych lokalizacji w Puławach. Położone blisko Wisły, zdala od centrum, przy spokojnej ulicy. Niestety, jakość życia mieszkańców jednego z kilku stojących tutaj 12-piętrowych wieżowców, wyraźnie się pogorszyła.
Wszystko za sprawą nowego sąsiada z parteru, który do Puław przeprowadził się z Lublina w połowie 2022 roku. Starszy mężczyzna początkowo nie wzbudzał większego zainteresowania pozostałych lokatorów, ale już po kilku miesiącach puławianie z wieżowca zaczynają czuć (dosłownie), że z tym człowiekiem jest coś nie tak. Smród najpierw zaczyna być wyczuwany na korytarzu, potem szybko rozchodzi się systemem wentylacyjnym po innych mieszkaniach położnych wyżej. Jest tak intensywny, że ludzie zaczynają zaklejać kratki wentylacyjne w swoich lokalach.
Smród niewyobrażalny
- Ja mieszkam na siódmym piętrze i też muszę zaklejać kratki, bo nie da się tego wytrzymać. To jest połączenie brudu z moczem, ale czasem zastanawiamy się, czy ten człowiek nadal żyje. To jest smród niewyobrażalny - mówi Inga Ganc, jedna z lokatorek wieżowca z numerem 41.
Mieszkańcy nieprzyzwyczajeni do takich uciążliwości faktycznie zaczynają obawiać się nagłego zgonu swojego samotnego sąsiada. Już w grudniu 2022 roku dzwonią na 112. Na miejsce przyjeżdża straż pożarna, która na prośbę policji umożliwia wejście do lokalu, z którego rozchodzi się niemożliwy do opisania fetor. Okazuje się, że mężczyzna żyje, nic mu nie jest.
Pożarowe zagrożenie
Jesienią ubiegłego roku zostawia na gazie garnek i idzie spać. Budzi go straż pożarna wezwana przez sąsiadów. - Zadymienie było takie, że miałam siwo w mieszkaniu - mówi nam jedna z lokatorek wieżowca. Interwencję tę potwierdziła nam puławska PSP. Niestety, sposób zachowania pana O. nie wzbudza przekonania jego sąsiadów co do tego, że sytuacja ta się już nie powtórzy. Zwłaszcza, że jak mówią, ten nadużywa alkoholu. Spostrzeżenie to potwierdzają także pracownicy ośrodka pomocy.
I być może ludzie, którzy muszą mieszkać w tym samym budynku co on, uznaliby, że to: ile pije i jak często - jest jego prywatną sprawą, gdyby dbał o higienę. Tymczasem wygląda na to, że O. wody skutecznie unika. Nie myje ani siebie, ani swojego mieszkania.
- Najbardziej intensywnie to czuć rano, gdy nie są jeszcze otwierane drzwi na zewnątrz - zauważa Zbigniew Rusek. - Do mnie nawet znajomi nie chcą już przychodzić. Powiedzieli, że śmierdzi tutaj gorzej, niż w oborze - dodaje pan Przemysław. - Jest coraz gorzej i nikt nie chce nam pomóc. Boimy się zagrożenia epidemiologicznego i pożarowego. Nie możemy już znieść życia w takim smrodzie - mówią nam lokatorzy.
System nie działa
Próbowali informować Spółdzielnię Mieszkaniową "Powiśle", Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Puławach, a nawet miejscowy sanepid. Bez skutku. - On płaci, nie zalega z opłatami, więc nic nie można zrobić, tak mówią nam pracownicy spółdzielni - relacjonuje pan Przemysław. Sanepid z kolei nakazał posprzątanie i umycie mieszkania. Gdy to w maju uprzątnięto pracownicy stacji nie mieli żadnych uwag. "Obecności insektów nie stwierdzono" - napisali, zaznaczając, że "w aktualnym stanie prawnym brak jest norm ustalających poziom zapachu".
W czerwcu pismo, wniosek o interwencję z powodu nieustających uciążliwości, otrzymała spółdzielnia. "Smród jest na tyle drażniący, że u wielu mieszkańców powoduje odruch wymiotny. (...) Brak interwencji może doprowadzić do zatruć, a nawet do pojawienia się robactwa" - napisała Jolanta Lidacka, a petycję poparła grupa innych lokatorów. - Na razie odpowiedzi brak - mówi nam mieszkanka wieżowca. - Czujemy się naprawdę bezsilni - przyznają nasi rozmówcy.
"Ja nic nie czuję"
Gdy otworzyliśmy drzwi wskazanego mieszkania, przywitał nas fetor stęchlizmy, potu, brudu. Rodzaj intensywnej woni, która nie tworzy się w ciągu tygodnia ani dwóch. Żeby uzyskać taki efekt pan O. prawdopodobnie musiał przestać zwracać uwagę na higienę przez co najmniej kilka miesięcy. Osoby stojące dalej, automatycznie zrobiły kilka kroków do tyłu zatykając nosy.
Sam O. wydaje się nieco zagubiony, żyjący w swoim świecie, a jednocześnie bagatelizujący problem. - Fetor? Ja nie wiem, nic nie czuję - powiedział nam lekko bełkocząc w progu swojego mieszkania. - Wiem, że im przeszkadzam, ale nie mam dokąd pójść. Nie mam gdzie się przeprowadzić. Jestem tutaj sam - wyznał. Zapytany, czy chciałby coś powiedzieć swoim sąsiadom odparł, że nic.
Związane ręce
- Ten pan jest naszym podopiecznym. Pracujemy z nim, ale uważam, że ten przypadek powinien być rozwiązywany interdyscyplinarnie, wspólnie ze spółdzielnią oraz innymi instytucjami. Mogę natomiast zadeklarować, że sprawę tę będziemy monitorować ze szczególną uwagą - mówi nam Beata Wagner, dyrektor MOPS-u w Puławach.
Ośrodek o problemach swojego klienta w tym zawiadomił Miejską Komisję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Niestety efektów tego zawiadomienia nie znamy, podobnie jak skutków wykonywanej z tym mężczyzną "pracy".
- System nie jest doskonały. Takich przypadków niestety jest więcej, a nam po prostu brakuje narzędzi, by podejmować skuteczne działania - wyznaje dyrektor Wagner, wskazując na braki chociażby w psychiatrii środowiskowej.
Ostatnia nadzieja
- Ten człowiek nie ma żadnego zadłużenia. To jest jego prywatne mieszkanie. Nie możemy go eksmitować. Nie możemy nawet wejść do tego mieszkania - mówi nam Mariusz Cytryński, prezes SM "Powiśle". - Ale bez wątpienia ten człowiek stanowi zagrożenie i dlatego będziemy wdrażali inną procedurę. We wrześniu złożymy do sądu wniosek o postanowienie o przymusowej sprzedaży tego lokalu - zapowiada prezes.
To wiązałoby się z utratą przez O. prawa do zamieszkania w obecnym mieszkaniu, o ile zapewnione zostanie mu inne lokum. Czy puławski sąd przychyli się do argumentów, jakie przedstawią prawnicy SM "Powiśle"? Przekonamy się w ciągu najbliższych miesięcy. Do tego czasu puławianie z Kołłątaja będą musieli uzbroić się w cierpliwość, bo jaki sami usłyszeliśmy od pana P. ten swojego stylu życia zmieniać nie zamierza.
Policja intwerweniowała 5 razy
Jak informuje asp. szt. Michał Bielecki z puławskiej komendy, policja w ciągu ostatnich dwóch lat we wskazanym mieszkaniu interweniowała pięciokrotnie. Raz z powodu zadymienia wywołanego przypaleniem potrawy, raz z powodu pękniętego zaworu i zalania mieszkania. Dwukrotnie policjanci asystowali pracownikom pomocy społecznej, a jeden raz interweniowali w sprawie zakłócenia porządku.