ROZMOWA z Bartłomiejem Czarnomskim, właścicielem pubu U Fotografa w Lublinie i Browaru Zakładowego w Poniatowej
- Jak radzicie sobie w pandemii?
– Nasza sytuacja nie odbiega od tego, co dzieje się w całej branży gastronomicznej. Jedyną możliwością naszego działania jest dowóz dań z naszej kuchni, głównie burgerów.
- Macie zyski?
– Mamy tylko straty. Model biznesowy naszej firmy opiera się na produkcji piwa rzemieślniczego, które w dużej mierze było sprzedawane w naszych dwóch lokalach w Lublinie: U Fotografa i w Browarze Zakładowym Wielokran. Nasze piwa trafiały również do innych lokali w całej Polsce, które dziś też są zamknięte.
Obecnie sprzedajemy piwa tylko do sklepów w Lublinie oraz hurtowni na terenie kraju. Chcielibyśmy wysyłać piwo albo dowozić je do domów, ale w świetle obowiązujących przepisów nie możemy tego robić.
Polska jest jedynym krajem w Unii Europejskiej, w którym zabroniona jest sprzedaż alkoholu na odległość.
- Ale są chętni na dowóz jedzenia?
– Są. Codziennie dostarczamy burgery i inne dania z naszej kuchni. Ale muszę przyznać, że mimo otrzymania obniżki czynszu, nie jesteśmy w stanie pokryć bieżących kosztów działalności. Każdy miesiąc przynosi straty. Próbuję utrzymać biznes, który tworzyłem przez ostatnie 11 lat. Działamy, dopóki wystarczy nam oszczędności.
- Zabrzmiało pesymistycznie.
– Jeśli taka sytuacja będzie utrzymywać się jeszcze przez 2-3 miesiące, to rozsądniejsze niż dokładanie będzie zamknięcie biznesu. Możliwości finansowe w końcu się wyczerpią. Na inną pomoc bardzo nie liczę. Czuję się pozostawiony przez rząd na pastwę losu.
Oczywiście, mówi się o nowych tarczach, ale konkretów i terminów wciąż nie ma. Sytuacja zmusiła mnie do drastycznej redukcji etatów. Z dwudziestu pracowników zostało nam sześciu. To absolutne minimum, które może zapewnić funkcjonowanie firmy.
- W tej sytuacji stawiacie na poszukiwanie nowych klientów w internecie.
– Staramy się komunikować z naszymi klientami na bieżąco. Jako mała, lokalna firma nie mamy rozbudowanych i kosztownych działań marketingowych. Myślę, że dzisiaj bardzo ważne jest uświadamianie tego, że małe firmy z naszej branży nie są w stanie przetrwać tej sytuacji bez wsparcia lokalnych klientów. Cieszy nas, że otrzymujemy odzew. Ludzie czytają, komentują, wspierają nas. Dlatego staramy się, mając nadzieję, że przyjdzie jeszcze czas, w którym znowu spotkamy się przy barze. Nie poddamy się bez walki.