Kto atakuje ministra Czarnka, atakuje inicjatywy służące lokalnym społecznościom – twierdzi wiceminister finansów Artur Soboń (PiS). Chodzi o 40 mln zł dotacji, które Ministerstwo Edukacji i Nauki przyznało organizacjom pozarządowym.
W ramach konkursu „Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania” można było otrzymać wsparcie m.in. na zakup nieruchomości, budowę lub przebudowę obiektów czy kupno wyposażenia. Jak pisał w ubiegłym tygodniu portal Tvn24.pl, część pieniędzy trafiła do podmiotów bliskich ideologicznie Prawu i Sprawiedliwości. 5 mln zł na zakup willi na warszawskim Mokotowie dostała fundacja Polska Wielki Projekt, w radzie której zasiadają politycy PiS na czele z wicepremierem Piotrem Glińskim. W związku z tym internauci program firmowany przez ministra Przemysława Czarnka nazwali „willa plus”. Warto wspomnieć, że na liście znalazła się też lubelska Fundacja pod Damaszkiem. Otrzymała 1 mln zł na kupno biura w nowoczesnym apartamentowcu. Szefa resortu edukacji krytykował m.in. lubelski poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Krawczyk, nazywając go „PiS-owskim deweloperem”.
Teraz Czarnka broni inny polityk PiS z naszego regionu, wiceminister finansów Artur Soboń. - Dzisiejsza polityka to przede wszystkim emocje, zwłaszcza w roku wyborczym. Mamy do czynienia z próbą grania na emocjach, które mają być skierowane przeciwko ministrowi edukacji i nauki Przemysławowi Czarnkowi. To jest emocja podwójnie zła, bo krzywdzi wiele projektów, które są realizowane m.in. na lubelskiej ziemi. Powoduje też, że w tej dyskusji umyka nam istotna rzeczy, czyli to, jak ważne są to inicjatywy dla lokalnych społeczności – twierdzi Soboń.
I przywołuje inny projekt z głośnego konkursu. Chodzi o 750 tys. zł na kupno autokaru do przewozu uczniów, jakie otrzymała Ochotnicza Straż Pożarna z Ostrowa Lubelskiego. Burmistrz miasteczka Józef Gruszczyk przywołuje publikację jednego z ogólnopolskich portali, który napisał, że przed 2015 rokiem Czarnek współpracował z tamtejszym urzędem miasta jako prawnik.
- To sugerowało, jakbyśmy dostali dotację dlatego, że pan minister u nas pracował – twierdzi Gruszczyk. I zapewnia, że tak nie było. - Pan minister podszedł do tego praktycznie. Nie podejmował decyzji zza biurka, tylko znał realia gmin, w których bywał. Wiedział, że takie potrzeby istnieją – dodaje.
- Każdy, kto dzisiaj atakuje ministra edukacji szukając z tego powodu politycznych korzyści, atakuje takie inicjatywy, które służą lokalnym społecznością. Bo to jest istota tego typu wsparcia zgodnie z zasadą pomocniczości państwa – podsumowuje Artur Soboń.