Kto by się tego spodziewał. Po kolejnej, domowej porażce Wisła Puławy ma już tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. W sobotę Duma Powiśla przegrał z Wólczanką Wólka Pełkińska 0:1
Gospodarze są zdziesiątkowani przez kontuzje. Mimo to liczyli na trzy punkty i rehabilitację za to, co wydarzyło się przed tygodniem. Wówczas Podhale Nowy Targ wygrało w Puławach 3:0. Niestety, Wisła nie była w stanie działać zbyt wiele z przodu. Jeden strzał oddał Rafał Kiczuk, a w końcówce próbował Krystian Puton. Zagrożenie bramki rywali było jednak minimalne.
Po bezbramkowej, pierwszej odsłonie ciut ciekawiej zrobiło się po przerwie. Szybko szansę miał Maciej Wojczuk, ale uderzył zbyt lekko, żeby zaskoczyć bramkarza Wolczanki. Później próbował Piotr Rogala, ale nie trafił w bramkę. W 64 minucie najlepszą szansę miał Michał Kobiałka, ale Oskar Kubik stanął na wysokości zadania.
Minęło 120 sekund i w kontrowersyjnych okolicznościach to goście zdobyli bramkę. Krzysztof Pietluch w sytuacji sam na sam posłał piłkę do bramki, a to był pierwszy i jak się potem okazało ostatni celny strzał przyjezdnych w Puławach. W 70 minucie wydawało się, że Duma Powiśla jeszcze powalczy przynajmniej o punkt. Jakub Tabor obejrzał drugi żółty kartonik i wyleciał z boiska.
Szanse na wyrównanie mieli: Puton, Dawid Chudyba, czy Łukasz Kacprzycki, ale żadna nie zakończyła się golem. W doliczonym czasie gry gospodarze domagali się rzutu karnego po zagraniu ręką jednego z rywali. Zamiast tego za protesty Rafał Kiczuk siedząc już na ławce obejrzał drugie „żółtko” i w konsekwencji czerwoną kartkę.
ZDANIEM TRENERA
Marcin Popławski (Wisła Puławy)
– Jak nie idzie, to możesz stawać na głowie i nic to nie daje. Po raz kolejny nie zrealizowaliśmy swoich celów. A do tego tracimy kuriozalną bramkę. Wybijamy piłkę na aut, a rywale mają z tego sytuację. Mam żal do chłopaków, bo trzeba było zachować czujność. Jedna sytuacja gości spowodowała to, że przegrywamy. Zaangażowania i determinacji nie można nam odmówić. Brakuje niewiele, a jednak dużo. To co się działo na boisku, to było apogeum tej rundy. Przegraliśmy po niezłym meczu, ale akurat w naszym przypadku jakość gry nie jest ważna. Nam potrzeba punktów, a te znowu nam przez palce uciekły. Sędzia na pewno popełnił błąd, nie ma żadnych wątpliwości. Wólczanka powinna wznowić od autu i oddać nam piłkę. Z drugiej strony ten błąd można było naprawić, bo wystarczyło kopnąć piłkę do nas. Sędziowie popełniali błędy. Sytuacje na ławce z głównym arbitrem to temat na dłuższą opowieść, a to nie jest czas i miejsce, żeby o tym mówić. To co się wydarzyło zakrawa jednak o kpinę.
Wisła Puławy – Wólczanka Wólka Pełkińska 0:1 (0:0)
Bramka: Pietluch (66).
Wisła: Kurek – Wolanin, Pielach, Kiczuk (76 Zuber), Barański (76 Pigiel), Kobiałka, Rogala, Chudyba, K. Puton, Zmorzyński (67 Kacprzycki), Stanisławski (46 Wojczuk).
Wólczanka: Kubik – Bury, Wrona, Basista, Łazarz, Kocur (73 Kądziołka), Podstolak, Tabor, Kłos (79 Szczypek), Olejarka (62 Korolski), Matofij (62 Pietluch).
Żółte kartki: Zmorzyński, Kobiałka, Kiczuk – Podstolak, Tabor.
Czerwone kartki: Tabor (Wólczanka, 70 min, za drugą żółtą) – Kiczuk (Wisła, 90+4 min, za drugą żółtą – na ławce rezerwowych)
Sędziował: Jakub Pieron (Kielce).