Niesamowity mecz w Dębicy. Orlęta Spomlek trzy razy wprowadziły z tamtejszą Wisłoką, a w końcówce wydawało się, że goście będą wracali do domu z pustymi rękami. W doliczonym czasie gry uratowali jednak remis i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 4:4.
Trener Mikołaj Raczyński przed pierwszym gwizdkiem nie miał wielkiego pola manewru, jeżeli chodzi o wybór składu. Z różnych powodów nie mógł skorzystać z: Macieja Filipowicza, Patryka Szymali, Norberta Myszki, czy Karola Rycaja.
Na dodatek tuż przed meczem urazu doznał także podstawowy bramkarz z ostatnich tygodni, czyli Robert Nowacki. W jego miejsce między słupkami pojawił się Dawid Rosiak. Na ławce znalazł się za to wychowanek i debiutant, 17-letni Sebastian Walczyna.
Początek zawodów należał do gospodarzy. Szybko na 1:0 powinien strzelić Łukasz Siedlik, ale przegrał pojedynek z Rosiakiem. Później coraz odważniej w ataku poczynali sobie także piłkarze z Radzynia Podlaskiego, a zwłaszcza Jan Bożym, który huknął w boczną siatkę.
W 24 minucie Orlęta objęły prowadzenie. Po akcji skrzydłem i dośrodkowaniu Przemysława Koszela piłka spadła pod nogi Arkadiusza Maja, który bez problemów umieścił ją w siatce. Wisłoka próbowała odpowiedzieć i groźnie z rzutu wolnego strzelał Damian Łanucha. Ten sam gracz w 37 minucie z trudniejszej sytuacji trafił na 1:1. Trudniejszej, bo specjalista od stałych fragmentów gry w ekipie z Dębicy przymierzył do siatki bezpośrednio z… rzutu rożnego. W efekcie, do przerwy było po jeden, ale nic nie zapowiadało aż takiej strzelaniny.
Druga odsłona to jednak wymiana ciosów. Najpierw Rosiaka uratowała poprzeczka, ale od 56 minuty znowu na prowadzeniu byli przyjezdni. Centrę Ernesta Skrzyńskiego na bramkę zamienił wprowadzony na boisko kilka chwil wcześniej Piotr Kuźma. Niestety, tuż po godzinie gry Łanucha po raz drugi wpisał się na listę strzelców po uderzeniu ze stojącej piłki, tym razem rzutu wolnego.
Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem podopieczni trenera Raczyńskiego po raz trzeci wygrywali. Koszel zagrał do Skrzyńskiego, a ten uderzył tuż przy słupku. Gospodarze wcale nie załamali się jednak takim obrotem sprawy. Między 83, a 86 minutą zawodów najpierw na 3:3 strzelił Błażej Radwanek, a po chwili kontrowersyjnego karnego na gola zamienił Patryk Zygmunt.
I w tym momencie wydawało się, że mimo trzech trafień Orlęta będą musiały wracać do Radzynia Podlaskiego bez choćby jednego „oczka”. Na szczęście goście pokazali charakter i grali do końca. A to przyniosło korzyści w doliczonym czasie gry. Wrzucał Piotr Bryja, a głową wyrównał Szymon Kamiński. Biało-zieloni mogli nawet pójść za ciosem, ale w szóstej, dodatkowej minucie gry Koszel huknął z powietrza tuż obok bramki rywali.
Wisłoka Dębica – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 4:4 (1:1)
Bramki: Łanucha (37, 62), Radwanek (83), Zygmunt (86-z karnego) – Maj (24), Kuźma (56), Skrzyński (78), Kamiński (90+3).
Wisłoka: Matoga – Król, Cabała (80 Słoma), Rębisz, Zygmunt, Nowak (55 Smoleń), Łanucha, Fedan, Górecki (64 Palonek), Siedlik, Radwanek.
Orlęta: Rosiak – Chaliadka, Chyła, Kamiński, Bryja, Skrzyński, Korolczuk (64 Mnatsakanyan), Bożym (53 Kuźma, 56 Skrzyński), Ćwik, Koszel, Maj (60 Kołtunowicz).
Żółte kartki: Zygmunt, Górecki – Korolczuk, Kołtunowicz, Kuźma, Mnatsakanyan.
Sędziowała: Anna Adamska (Kielce).