(fot. Piotr Michalski)
Górnik Łęczna rozpoczął sezon od zwycięstwa we Wrocławiu
Górnik Łęczna do inauguracji rozgrywek przygotowywał się bardzo skrupulatnie. Zespół w lecie przeszedł spore zmiany personalne. Robert Makarewicz stracił przede wszystkim swoje dwa najważniejsze ogniwa – Chinonyerem Macleans i Roksanę Ratajczyk. Do tego doszły jeszcze kontuzje Marcjanny Zawadzkiej czy Anny Palińskiej. W miejsce tych zawodniczek sprowadzono głównie młode piłkarki, a całość lekko przypudrowano transferami nieco bardziej doświadczonych Kingi Bużan i Klaudii Fabovej. Zespół pod okiem Roberta Makarewicza przeszedł przez skrupulatnie przygotowany okres przygotowawczy, którego jednym z elementów był obóz w Morągu. Szkoleniowiec nic nie zostawił przypadkowi i nawet ostatni sparing przed startem rozgrywek rozegrano na sztucznym boisku w Lubartowie. Zrobiono to po to, bo było wiadomo, że inauguracja ligi odbędzie się na sztucznym boisku we Wrocławiu.
W sobotę łęcznianki dostały sowitą nagrodę za trud włożony w pracę w ciągu ostatnich tygodni i wywalczyły w stolicy Dolnego Śląska komplet punktów. Przy okazji Robert Makarewicz pokazał, że nie boi się stawiać na młodzież i w pierwszej jedenastce wypuścił Sandrę Urbańczyk. Młoda bramkarka, dla której był to debiut w Ekstralidze, ma zaledwie 15 lat. Z ławki rezerwowych na murawie zameldowały się inne debiutantki – 16-letnia Jagoda Cyraniak i 17-letnia Julia Piętakiewicz.
Urbańczyk w pierwszych minutach miała sporo pracy. Już w 3 min dobrze zachowała się przy uderzeniu Natalii Sitarz. Górnik próbował przejąć inicjatywę, ale w pierwszej połowie mecz był bardzo wyrównany. Po zmianie stron obie drużyny nieco bardziej się otworzyły. W 51 min doczekaliśmy się wreszcie błędu w szykach defensywnych gospodyń. Pozwoliły one Oliwii Rapackiej spokojnie przebiec kilkadziesiąt metrów z piłką. Pomocniczka oddała mocny strzał z 18 m i w ten sposób dała Górnikowi prowadzenie. Radość nie trwała jednak długo, bo w 58 min do remisu doprowadziła Kamila Czudecka. Ostatnie słowo należało jednak do przyjezdnych. Kolejnym świetnym rajdem popisała się Rapacka, która dograła do Mileny Kazanowskiej, a ta pięknie przymierzyła w róg bramki. Korzystny wynik utrzymał się już do końca meczu, a spory wpływ na to miały również młode piłkarki, które weszły na boisko z ławki rezerwowych. – Pierwsze mecze zawsze są wielką niewiadomą. Dla nas najważniejsze było osiągnięcie we Wrocławiu korzystnego rezultatu. W pierwszej połowie było nerwowo, co widać było po dużej niedokładności oraz liczbie niecelnych podań. To jest też efekt zmian, które przeszliśmy w lecie. Przepracowaliśmy jednak dobrze okres przygotowawczy i zawodniczki złapały ze sobą nić porozumienia. Każda na boisku jest w stanie pójść w ogień za koleżankę. Co do debiutów młodych zawodniczek, to trzeba je ocenić pozytywnie. Aż dziw bierze, że w tak młodym wieku wyglądały tak dojrzale na tle bardzo mocnego kadrowo Śląska. Zaznaczam jednak, że nie popadamy w hurraoptymizm. Dalej skupiamy się na ciężkiej pracy – powiedział klubowym mediom Robert Makarewicz.
WKS Śląsk Wrocław – GKS Górnik Łęczna 1:2 (0:0)
Bramki: Czudecka (58) - Rapacka (51), Kazanowska (63).
Śląsk: Bocian – Maskiewicz (46 Węcławek), Korda, Buś, Kulig, Żurek, Dudziak, K. Ostrowska (60 Adamek), Sitarz (81 Krzyżanowska), Czudecka (60 J. Ostrowska), Białoszewska.
Górnik: Urbańczyk – Szymczak, Bużan, Głąb, Zając (68 Skupień), Kazanowska, Kaczor (88 Litwiniec), Rapacka (68 Cyraniak), Lefeld, Miłek (76 Dereń), Fabova (76 Piętakiewicz).
Żółta kartka: Szymczak. Widzów: 100.