Mężczyźni bywają zazdrośni, a kobiety potrafią być brutalne. Dowodzi tego historia, która w czwartek wydarzyła się we Włodawie.
Było przed godz. 23, gdy dyżurny tamtejszej komendy dostał sygnał ze szpitala o mężczyźnie, który z obrażeniami głowy zgłosił się do izby przyjęć. Rany, jak określono, zostały zadane kijem. Stan pacjenta był na tyle poważny, że trzeba go było transportować do Lublina. Wymagał operacji.
Od personelu medycznego policjanci dowiedzieli się, że 57-latek miał zostać zaatakowany przez siostrę swojej byłej partnerki. Funkcjonariusze badający sprawę pojechali pod wskazany im adres. Przed blokiem natrafili na ślady krwi.
– Okazało się, że 57-latek pod pretekstem zabrania swoich rzeczy odwiedził byłą konkubinę. Kiedy zobaczył, że w jej mieszkaniu przebywa mężczyzna zaatakował go bijąc po całym ciele. Kobieta nie mogła poradzić sobie z rozdzieleniem walczących mężczyzn. Wybiegła na klatkę schodową i zaczęła krzyczeć "pomocy" – relacjonuje zdarzenia z czwartkowego wieczoru asp. sztab. Kinga Zamojska-Prystupa, rzeczniczka włodawskiej policji.
Na wołanie odpowiedziały mieszkające w tym samym bloku 65-letnia matka i 44-letnia siostra byłej dziewczyny poszkodowanego.
– Widząc byłego patnera siostry młodsza zaczęła uderzać go kijem po całym ciele, zaś 65-latka biła go i kopała. Kiedy mężczyzna wyszedł z mieszkania, agresorki wybiegły za nim, gdzie ponownie zaczęły go bić. Po awanturze udały się do mieszkania – przedstawia policyjne ustalenia Zamojska-Prystupa.
Policjanci zatrzymali kobiety: matkę i córkę, zabezpieczyli drewniany kij. W chwili zatrzymania młodsza z nich była nietrzeźwa. Miała blisko 2,5 promila alkoholu w organiźmie.
– Obie zostały przesłuchane i nie przyznały się do przedstawionego zarzutu. Grozi im kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności – podsumowuje policjantka.