Wrocław miał swoją "libację na skwerku", której nie było, a Okuninka od niedzieli ma kradzież, do której nie doszło. Problemy z pamięcią jednego z mieszkańców Białej Podlaskiej okazały się na tyle poważne, że potrzebna była pomoc policjantów. Co się dokładnie stało? Zniknęło auto.
Pierwsza myśl? Kradzież. Skoro pojazd był, a teraz go nie ma, to ktoś musiał coś z nim zrobić. Proste. Trzeba to więc zgłosić odpowiednim służbom.
Mieszkaniec Białej Podlaskiej wziął do ręki telefon i zadzwonił na policję. Ta przyjęła zgłoszenie w niedzielę około godz. 14.
Sprawa poważna, bo chodzi przecież o kradzież samochodu - mercedesa. Funkcjonariusze rozmawiali z "poszkodowanym" mężczyzną. Po wymianie zdań ruszyli na poszukiwania zguby. Jeśli ktoś nastawia się na rozwój akcji rodem z filmu przygodowego, to będzie nieco rozczarowany.
Misja policjantów zakończyła się zaskakująco szybko powodzeniem. Czy od razu znaleźli samochód? A może garniec ze złotem? Nie, to była skleroza, a ta - jak wiadomo - nie boli, dlatego nie dała o sobie wcześniej znać. Mercedes stał sobie bezpiecznie około 400 metrów dalej - zamknięty i nieuszkodzony.
Do przestępstwa nie doszło, zawiodła pamięć. Aż chciałoby się zacytować fragment wiersza Juliana Tuwima pt. "Okulary": "Już podłogę chce odrywać, już policję zaczął wzywać."