W hotelu "Sybilla" swoją konwencję wyborczą zorganizował Paweł Maj. Kandydat na prezydenta Puław streścił założenia programowe swojego komitetu i pokazał kandydatów na radnych. Mówił m.in. o potrzebie zmniejszenia dysproporcji zarobków w Ratuszu i lepszej współpracy z IUNG-iem.
Po konwencji PiS-u, "Samorządowców" i "Koalicji Samorządowej" przyszedł czas na zebranie z udziałem sympatyków komitetu "Niezależnych Wyborców" Pawła Maja. Lider ugrupowania w czwartek przedstawił najważniejsze założenia programowe przeplatając je z przypominaniem własnych osiągnięć w roli radnego. Mówił m.in. o potrzebnie poprawy komfortu życia mieszkańców, np. poprzez szerszy rozwój edukacji (zajęcia z pływania dla przedszkolaków), budowę boisk sportowych, ścieżek rowerowych oraz bazy dla uprawiania większej ilości dyscyplin sportowych.
Wskazywał błędy obecnych władz np. w zakresie braku ochrony drzew rosnących w centrum, czy nietrafionych jego zdaniem lokalizacji inwestycji. Jako przykład podał tutaj m.in. przeznaczenie terenów leśnych pod "hale i magazyny", czy rozparcelowanie działek w okolicy Sosnowej. Te ostatnie, jego zdaniem mogły stanowić zaplecze np. pod rozwój mieszkań z rządowego programu "Mieszkanie+". Jako przykład porażki obecnych władz wskazał również niską jakość współpracy z IUNG-iem w kontekście rewitalizacji Parku Czartoryskich.
– Przez ostatnie lata, ja tej współpracy nie widzę. Z parku korzystamy wszyscy i pomoc miasta w tym zakresie jest niezbędna – przekonywał.
Paweł Maj chce również zreformować opiekę społeczną. Jego zdaniem powinna stanowić zabezpieczenie dla mieszkańców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji.
– Nie będziemy natomiast pozwalać na to, żeby część mieszkańców ten system wykorzystywała, żyjąc na nasz koszt. Mamy z tym do czynienia w przypadku społeczności romskiej, a obecne władze nie mają woli, żeby to zmienić. My nie zgadzamy się na to, żeby programy integracji polegały na remontowaniu ich mieszkań, czy płaceniu rodzinom za to, że posyłają dzieci do szkoły, bo to jest ich konstytucyjny obowiązek – tłumaczył, zaprzeczając jednocześnie, jakoby taka postawa była rasistowska, czy ksenofobiczna.
Kandydat na prezydenta podniósł również kwestię rosnących dysproporcji, jeśli chodzi o wysokość wynagrodzeń w Ratuszu i podległych mu jednostkach. Skrytykował nadmierne jego zdaniem uposażenie kadry kierowniczej, na czele z wiceprezydentami i sekretarzem oraz zbyt niskie pensje szeregowych urzędników.
– Nie zgadzamy się na to, żeby niektórzy zarabiali po 200 tys. zł rocznie, podczas, gdy inni dostają grosze – podkreślał. Odniósł się także do plotek, jakoby po wygraniu wyborów miał zwalniać pracowników UM. Maj zapewnił, że do tego nie dojdzie.