Rozmowa z Marianem Kowalskim, kandydatem na prezydenta miasta z Komitetu Wyborczego Wyborców „My z Lublina”
• W programie pańskiego komitetu znalazłem taki punkt jak „pomoc prześladowanym farmerom z RPA”. Rzeczywiście chodzi o Republikę Południowej Afryki?
– Dokładnie tak. Mamy teraz sytuację, że jest duża skłonność do przyjmowania rozmaitych uchodźców, a przynajmniej mówienia, że się chce komuś pomóc. W RPA tamtejszy rasistowsko-komunistyczny reżim prowadzi paskudną politykę wobec białych obywateli. I jeżeli mamy przyjmować uchodźców, to takich, którym się pali grunt pod nogami. Białych uchodźców z RPA, bo to są ludzie, którzy naprawdę są zagrożeni i nie zagrażają fundamentom naszej cywilizacji.
• Który już raz startuje pan na prezydenta Lublina?
– Trzeci.
• Teraz się uda?
– Nie wiem. Jak lublinianie chcą po raz kolejny żałować, to trudno.
• Pana zdaniem żałują?
– Myślę, że żałują.
• Czego?
– Wiele moich pomysłów z poprzednich kampanii zostało spełnionych, chociaż bardzo się śmiano. Na przykład izba wytrzeźwień, czy rozwiązania drogowe na skrzyżowaniu przy Ducha. Przecież tę estakadę to ja postulowałem.
• To jak pan myśli: jeżeliby się okazało, że pan teraz przegrywa, to który punkt programu przyszły prezydent najchętniej sobie „przywłaszczy”?
– Taki, który będzie najtańszy. Usunięcie przeszkód w parkowaniu w śródmieściu i nie tylko. Naprzeciwko Sądu Okręgowego stoją donice z drzewkami, zajmują miejsca parkingowe, a tę zieleń można przesunąć na pl. Litewski, dlatego że nie ma miejsc do parkowania. Każde miejsce jest na wagę złota, dosłownie, bo to są płatne miejsca.
• I pozostaną płatne?
– Ja chcę, żeby były za darmo. Ulice nie powinny być w żaden sposób obłożone haraczem.
• Jak pan sobie wyobraża spłatę zadłużenia Lublina pieniędzmi od Niemiec w ramach odszkodowań za zniszczenia wojenne? Chwyci pan za słuchawkę: „Guten Morgen, Angela, dajcie pieniądze”?
– Nie. Pierwsza rzecz, to podliczyć straty. Mamy dowody, chociażby w postaci fotografii dostępnych w internecie. Sądzę, że archiwa miejskie mają dowody. Wystarczy dokonać bilansu, następnie wystąpić na drogę sądową wobec rządu Niemiec. Tak postępują miasta włoskie, a w zeszłym tygodniu Grecja wystąpiła z takim wnioskiem do Niemiec jako państwo. To, że rząd pani Szydło podjął temat, uważam, było powodem odwołania pani Szydło i zaniechania odzyskania tych kwot od Niemiec. Ja nie ustąpię. Niezależnie od tego, czy rząd polski będzie ten temat podejmował. Jako prezydent Lublina nie pozwolę pielęgnować sytuacji, gdy Niemcy, najbogatsze państwo w Europie, nie poniosły żadnych konsekwencji za zrujnowanie mojego miasta.
• To odszkodowanie rzeczywiście wystarczy na spłatę długu miasta?
– Skąd mam wiedzieć, jak do tej pory nikt nie podliczył, jakie to były straty?
• Ale pan to proponuje.
– Każdy grosz się liczy.
• Lublin w ogóle nie powinien się zadłużać, nawet na inwestycje współfinansowane przez Unię Europejską?
– Jeżeli mówimy o pieniądzach, które chcemy zainwestować, to tak, żeby był zysk. Na pewno nie na atrakcje typu stadion czy aquapark. Zwłaszcza, że w jednym i drugim obiekcie prowadzi się konkurencyjną wobec lubelskich przedsiębiorców działalność gospodarczą.
• Pan by nie zbudował ani stadionu, ani aquaparku?
– Uważam, że np. aquapark może wybudować inwestor prywatny.
• Ale nie znalazł się taki inwestor.
– Widocznie nie zaproponowano nikomu odpowiednich warunków. Źle szukano.
• Miasto nie powinno budować ani stadionów, ani aquaparków?
– Nie w sytuacji takiej, gdy jest zadłużone, ludzie uciekają, a zarobki przeciętnego lublinianina nie pozwalają na korzystanie z takich atrakcji.
• To na jakich inwestycjach powinno się koncentrować?
– Przede wszystkim spojrzeć na Lublin w skali kraju i regionu. Dopóki nie będziemy mieli połączeń kolejowych, drogowych i lotniczych z resztą kraju, to nie mówmy, że możemy zapewnić sobie dobrobyt. Jesteśmy miastem odciętym od świata.
• Ale budowanie połączeń drogowych z Warszawą czy innymi miastami...
– ...nie należy do kompetencji prezydenta. Ale dla prezydenta z partii rządzącej przez 12 lat lobbowanie w tej kwestii powinno być interesujące.
• A ja pytam o pieniądze miejskie. Na co by pan je wydawał?
– Parking piętrowy w śródmieściu jest najważniejszy.
• Gdzie?
– Nie wiem. Zaprzepaściliśmy szansę na Hempla i to wiele lat temu, gdy budynek kolejowy można było przeznaczyć na jeden budynek Urzędu Miejskiego. Tu gdzie dzisiaj są dwa sklepy nocne i klub nocny, tam powinien być parking piętrowy. Jest w dół tylko, ale mógłby być do góry. Zaprzepaściliśmy. Trzeba się rozejrzeć, są też grunty prywatne w pobliżu. Ja nie jestem człowiekiem, który obiecuje, że sam się na wszystkim zna. Ja wynajmę ludzi, którzy mają pomysł i się znają.
• Co jeszcze?
– Myślę, że w śródmieściu warto zapewnić dostęp do toalet.
• Nowe szalety?
– Tak.
• Budynki, czy toi-toie?
– Na pewno nie toi-toie. Stawianie sławojek w XXI wieku świadczy o tym, że jesteśmy miastem zacofanym. Przyzwoite to powinno być. Proszę zwrócić uwagę, że niejednokrotnie, żeby skorzystać z toalety w pobliżu śródmieścia, trzeba pojechać do sieciowej restauracji zagranicznej. To świadczy o tym, że nie potrafimy rozwiązać podstawowych problemów.
• W swoim programie mówi pan, że miasto konkuruje obecnie z lokalnymi przedsiębiorcami. W jaki sposób?
– Na przykład buduje i w pływalni, i w Arenie Lublin siłownie.
• A nie powinno?
– Nie powinno. To jest działalność gospodarcza prowadzona przez lubelskich przedsiębiorców, którzy prowadząc siłownię płacą podatki i czynsze. Jeżeli im fundujemy konkurencję, niszczymy przedsiębiorczość. Tak było z siłownią w Plazie. Wypłukała rynek, a potem się zlikwidowała.
• To jedyny przejaw konkurencji?
– Nie. Tak samo imprezy kulturalne. Do tej pory kluby prywatne, np. taki, w którym ja pracowałem, Grafiiti, organizowały koncerty, kabarety, nawet małe formy teatralne były wystawiane. Teraz wiele tych zespołów, czy grup, jest przejętych przez te instytucje samorządowe. Jeżeli my będziemy odbierać chleb prywatnym przedsiębiorcom, to pozostaną nam już zwykłe speluny, gdzie prowadzenie działalności nie będzie się ocierało o promowanie sztuki.
• Carnaval Sztukmistrzów, Inne Brzmienia. Zostawiamy, czy wyrzucamy?
– Nie mówię, żeby likwidować. To są przyjemne wydarzenia artystyczne, ale podkreślam: jednorazowe, incydentalne. Chodzi o to, żeby mieszkaniec Lublina, a także okolicy, miał możliwość spędzenia czasu w sposób dostępny finansowo, bezpieczny i kulturalny co weekend.
• Nie jest to jedyny pański zarzut pod adresem instytucji kultury.
– Są skrajnie zideologizowane. To są miejsca pracy dla ludzi z dawnej Tektury. Pracują tam osoby, które biorą udział w kampanii po stronie skrajnie lewicowego komitetu.
• Jakiego?
– Pani Długosz. Nie oszukujmy się, dawna Tektura została posadzona za biurkami instytucji kultury...
• Nie była tak liczna, żeby zdominować instytucje kultury.
– Ale proszę zwrócić uwagę: są prominentnymi działaczami kultury. Awansowali.
• Nie powinni?
– Ja nie mówię, że nie powinni, ale to jest brak równowagi.
• Nie podoba się panu to, że miasto posługuje się nie tylko herbem, ale też logo.
– Uważam, że herb jest herbem.
• A logo to logo.
– Gdyby nazwa waszej redakcji miała alternatywne logo, to świadczy to o tym, że macie słabe logo podstawowe. Uważam, że Lublin ma dobry herb i będę się wyłącznie nim posługiwał.
• Górki czechowskie. Zabudować, czy zostawić zielone?
– Jeżeli zabudowa, to niska i na obrzeżach od strony Willowej, na wąskim pasie. Resztę zostawić w stanie zupełnie nienaruszonym. Tam mieszka wiele rozmaitych zwierzaków. Fajnych, jak jeże i lisy i niefajnych, jak szczury. Jeżeli to będzie ruszone, to te szczury pójdą w osiedla.
• Gdzie w takim razie wyznaczałby pan tereny pod nową zabudowę?
– Ja się zastanawiam, czy to parcie na intensyfikację zabudowy ma uzasadnienie potrzebami mieszkańców Lublina, czy apetytami deweloperów.
• Ktoś te mieszkania kupuje.
– Kupuje, ale z drugiej strony mamy taką sytuację, że mnóstwo mieszkań w blokowiskach, tych starych, w porządnym stanie, stoi pustych. Z prostego powodu: starsi mieszkańcy powymierali, młodsi mają mieszkania gdzie indziej, albo w ogóle wyjechali z Lublina i te mieszkania trzymają puste. A wiecie dlaczego? Bo wzięcie lokatora z ulicy jest bardzo ryzykowane. Myślę, że miasto mogłoby w tym momencie wziąć na siebie administrowanie tymi mieszkaniami jako socjalnymi.
• Ale w jaki sposób miasto może sięgnąć po te mieszkania i powiedzieć „my tu wprowadzimy swojego lokatora”?
– Stworzyć ofertę. Wystarczy zorganizować administrowanie tymi lokalami.
• Jeżeli wygra pan wybory, wejdzie do Ratusza, jaka będzie pierwsza decyzja?
– Donice sprzed Sądu Okręgowego idą na pl. Litewski. Więcej miejsc parkingowych. Na Kunickiego, gdzie są lokale użytkowe od dłuższego czasu bez najemcy, trzeba usunąć słupki przy krawężnikach, bo jak nie można zaparkować samochodem, to ani przedsiębiorca, ani klient nie będą zainteresowani działalnością gospodarczą. Są bardzo proste rzeczy, które za 0 zł można zrobić. Jeśli chodzi o lokale użytkowe, które są jeszcze w gestii miasta: trzeba się przyjrzeć, czy czynsze nie są za wysokie i czy przedsiębiorcy są tam w stanie się utrzymać. Jestem gotów doprowadzić do takiego stanu, jak Obama w USA w dobie kryzysu: pokryć koszt czynszu, byleby tam była prowadzona działalność gospodarcza.
• I to się będzie opłacało?
– Na pewno nie będzie straszyło pustką i tam będzie ktoś zarabiał na chleb.
• Wierzy pan w to, że uda się panu wygrać wybory na prezydenta i wprowadzić do Rady Miasta większość, która zapewni Panu możliwość podejmowania decyzji?
– Przy dobrej koniunkturze to mi wystarczy dwóch albo jeden radny, żeby mieć wpływ na lepsze zarządzanie miastem.
• W jaki sposób?
– Języczek u wagi.
• Będą musieli się dogadać?
– Będą mogli stawiać warunki.
ROZMOWY Z KANDYDATAMI
Wybory samorządowe 2018. Rozmowy z kandydatami startującymi w wyborach na urząd prezydenta Lublina prezentujemy w porządku alfabetycznym. Jutro, we wtorek, rozmowa z Jakubem Kuleszą