– Frekwencja była najwyraźniejszym elementem tych wyborów, pokazującym, że ten najmłodszy elektorat, który dopiero kształtuje swoje upodobania polityczne, też potrafi się zmobilizować – rozmowa z dr hab. Małgorzatą Adamik-Szysiak, prof. UMCS, politolożką i medioznawczynią z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Kto wygrał niedzielne wybory parlamentarne?
– Moim zdaniem wygrały je zdecydowanie partie opozycyjne: Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica. Z pewnością straciła Konfederacja, która miała duży apetyt na lepszy wynik i patrząc obiektywnie na kampanię wyborczą oraz telewizyjną debatę liderów, prezentowała się dobrze, jedna najwyraźniej zbyt mało przekonująco, zwłaszcza dla najmłodszych wyborców, którzy pokazali, że mają siłę i mogą pójść licznie na wybory.
To właśnie młodzież przesądziła o rekordowej frekwencji?
– Frekwencja była najwyraźniejszym elementem tych wyborów, pokazującym, że ten najmłodszy elektorat, który dopiero kształtuje swoje upodobania polityczne, też potrafi się zmobilizować. Jeśli popatrzymy na wyniki sondażowe, młodzi wyborcy partię dotychczas rządzącą pozostawili (inaczej niż w poprzednich głosowaniach) tym razem na końcu swoich wyborów politycznych. Wskazywali Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę, Konfederację, Nową Lewicę, a dopiero potem Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego? Myślę, że jest to konsekwencja sposobu i stylu uprawiania polityki przez tą partię, nie przysłużyła się tu również sytuacja zewnętrzna, która przełożyła się na tę wewnętrzną. Od ostatnich wyborów mieliśmy chociażby okres pandemii Covid-19, kolejno wciąż trwającą wojnę na Ukrainie. Mieliśmy do czynienia ze specyficzną sytuacją, związaną z obostrzeniami (np. izolacja społeczna, zdalne nauczanie) dotykającymi wszystkich, ale wydaje się, że najmocniej odczuwalnymi głównie przez najmłodsze pokolenia, niepokorne wobec wszelkich zakazów. To mogły być bodźce skłaniające do większej mobilizacji.
>>>>>Frekwencja wyborcza w Lubelskiem. Gdzie najwięcej osób poszło do urn, a gdzie najmniej?
Grupą, która według sondaży zagłosowała liczniej, niż zazwyczaj, były kobiety. Z czego to wynika i czy to też miało wpływ na wynik wyborów?
– W okresie kampanii mieliśmy liczne akcje motywujące kobiety do udziału w wyborach i jak widać skuteczne. Dlaczego? Myślę, że jest to związane z kierunkiem realizowanej polityki i decyzjami politycznymi podejmowanymi przez partię rządzącą w ostatnich latach. Były one kontrowersyjne, zwłaszcza w kontekście roli i funkcjonowania kobiet w społeczeństwie. Widać było, że kobiety dotychczas średnio przywiązywały uwagę do faktu, że ich głos jest równorzędny. Okazuje się, że ten głos jest bardzo ważny, szczególnie jeśli są podejmowane decyzje bezpośrednio dotyczące kobiet, na które nie miały one wpływu, bo wcześniej nie głosowały. Z jednej strony mamy działania typu 500+ i inne programy socjalne, mamy też XXI wiek, w którym kobiety wciąż przyjmują role matek i chcą być opiekunkami ogniska domowego, ale jednocześnie chcą się spełniać i realizować zawodowo, móc decydować o sobie. Dla nich tego rodzaju świadczenia socjalne nie są argumentem przekonującym. Także niefortunne wypowiedzi liderów partii rządzącej, zwłaszcza na temat młodych kobiet, spowodowały, że szala goryczy przelała się. Mieliśmy kontrowersyjne sytuacje związane m.in. z protestami po zaostrzeniu prawa aborcyjnego. To wszystko sprawiło, że panie postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce, aktywizować się i dać wyraz temu, że są ważne.
>>>>>Polska wybrała. Tak wyglądają oficjalne wyniki wyborów do Sejmu
Wrócę do pierwszego pytania. Zadałem je trochę przewrotnie, bo z ust polityków PiS i przekazu publicznych i prorządowych mediów słyszymy, że to partia rządząca wygrała te wybory.
– Prawo i Sprawiedliwość otrzymało procentowo najwięcej głosów, jednocześnie jednak otrzymało ewidentny sygnał, że sposób i styl rządzenia w ostatnich latach nie jest akceptowalny społecznie. Gdybym miała powiedzieć, kto faktycznie wygrał wybory, w kontekście naszej rozmowy wskazałabym społeczeństwo, głównie właśnie ludzi młodych i kobiety. Wygrali wyborcy, którzy się zmobilizowali.
Teraz ruch należy do prezydenta. Jakiego kroku spodziewa się pani ze strony Andrzeja Dudy?
– Z tego, co słyszeliśmy, a takie zapowiedzi były jeszcze przed ogłoszeniem wyniku wyborów, prezydent powierzy tworzenie rządu zwycięskiej partii. Mając na uwadze wyniki wyborów, w Polsce zwyciężyło Prawo i Sprawiedliwość, więc nie spodziewam się innego scenariusza, jak powierzenie misji tworzenia rządu PiS. Zapewne będzie ono szukało koalicjantów, bo w tej sytuacji musi to zrobić. Na pewno będzie o to trudno. Słyszymy pierwsze wypowiedzi ze strony polityków partii rządzącej, że najbliżej im jest do Konfederacji. Myślę, że teraz trwają w tej sprawie burzliwe rozmowy, bo jeśli byłby to rząd złożony z przedstawicieli tych dwóch partii, nie zyskałby on akceptacji partii opozycyjnych. Pozostaje więc pytanie, czy partia, która statystycznie wygrała wybory, aby móc efektywnie rządzić, okaże się na tyle elastyczna, aby podjąć rozmowy z głównymi ugrupowaniami opozycyjnymi
Co może być dalej?
– Patrząc na wyniki wyborów nie sądzę, żeby Koalicja Obywatelska czy Trzecia Droga – mówiąc kolokwialnie – odpuściły. Zobaczymy, na ile PiS zrozumie decyzję wyborców, czy przypomni sobie, jak się tworzy rządy koalicyjne i czy będzie w stanie zadziałać na tyle elastycznie, żeby taki rząd powstał. Jeśli nie, to w pierwszym rozdaniu ten rząd nie zostanie wyłoniony.
Jeśli chodzi o opozycję, naturalnym kandydatem na premiera wydaje się być Donald Tusk.
– Mając na uwadze rekordowe dla tego polityka poparcie wyborcze, liczbę uzyskanych głosów, zapewne tak. Donald Tusk jest politykiem doskonale znanym w kraju i za granicą, jest rozpoznawalną, kojarzoną w określony sposób marką personalną. Zastanawiam się jednak czy odświeżanie znanej nam już rywalizacji liderów Tusk-Kaczyński jest dobrym pomysłem, czy wyborcy nie oczekują jednak nowych propozycji, kreowania nowych liderów, których jak pokazała kampania nieco nam brakuje na scenie politycznej.
>>>>>Zarząd PO zdecydował o powierzeniu misji utworzenia rządu Donaldowi Tuskowi
W województwie lubelskim PiS wciąż może liczyć na większe poparcie, niż w skali kraju. To jest zaskoczeniem?
– Myślę, że nie. To było do przewidzenia. Wschód i południe Polski zazwyczaj popierały Prawo i Sprawiedliwość. To wynika także z podziału demograficznego. Co prawda mamy Lublin, jako duży ośrodek akademicki, ale patrząc na przekrój społeczny i wiekowy całego regionu, można było się spodziewać takiego wyniku. Pytaniem pozostawało, czy PiS wygra tu zdecydowanie, czy po prostu wygra.
W samym Lublinie wybory do Sejmu PiS wygrało nieznacznie. Ale w wyborach do Senatu opozycyjny kandydat z Warszawy Jacek Trela wyraźnie pokonał wojewodę lubelskiego Lecha Sprawkę z PiS. Różnica 28 tysięcy głosów to wręcz deklasacja. Z czego to wynika?
– Myślę, że tu w dużym stopniu mieliśmy do czynienia z głosowaniem przeciwko PiS. Wydaje mi się, że nie było tu decydujące nazwisko wojewody, ale jego przynależność polityczna. Znowu odwołam się do młodych ludzi, którzy mając krótką listę kandydatów, patrzyli zapewne na ich powiązania partyjne, a nie na to, czy ich znają czy coś wiedzą na ich temat. Zgadzam się, że Jacek Trela nie jest znany w regionie, nie zdążył mu się jeszcze przysłużyć.