Puławskie Nadleśnictwo zmaga się z plagą kornika ostrozębnego, który atakuje drzewa iglaste, zwłaszcza sosny. Leśnicy tłumaczą, że walczą ze szkodnikiem wycinając drzewa. Od 2016 roku usunięto w ten sposób już ok. 40 tys. sztuk. Owady zaatakowały także miejskie lasy.
W rekordowym, 2016 roku z powodu kornika na terenie całego puławskiego nadleśnictwa, wycięto ponad 14 tysięcy sosen. W ostatnim, 2019 roku usunięto kolejnych 11 tysięcy. Drzewa „uratowane” przed kornikiem stały się drewnem, a konkretnie od 5-7 tys. metrów sześciennych drewna. W tym roku, licząc do końca maja, z państwowych lasów zniknęło kolejnych 1400 sosen, z których pozyskano 714 metrów sześciennych drewna. Czy tak szeroko zakrojona wycinka była konieczna?
– Niestety, od kilku lat zmagamy się z problemem obumierania sosen zaatakowanych przez kornika ostrozębnego. Łatwo je zauważyć, ponieważ zainfekowane drzewa mają charakterystyczne, rude igły. Tych drzew nie da się już uratować, a brak działań może jedynie przyspieszyć niszczenie kolejnych. Dlatego chroniąc lasy, musimy monitorować stan drzewostanu i sukcesywnie usuwać chore drzewa. Wycinka, wywóz drewna i palenie gałęzi to obecnie jedyny, skuteczny sposób walki z tym szkodnikiem –tłumaczy Beata Urbańska ze służby leśnej Nadleśnictwa Puławy.
– Wygląda to jak wygląda. Zgadzam się z tym, że może to budzić niepokój mieszkańców, ale innego sposobu zwalczania kornika ostrozębnego w Polsce się nie stosuje – podkreśla Robert Stolar, leśnik, który na początku tego roku dostrzegł rude igły na terenie lasów za ul. Sosnową w Puławach, a więc w kompleksie należącym do miasta. Po weryfikacji, dział zieleni Zarządu Dróg Miejskich zarządził wycinkę, która zakończyła się w połowie maja. Łącznie usunięto w tej sposób około 100 chorych sosen, a dochód ze sprzedaży drewna zasili budżet miasta.
– Naprawdę nie mamy innego wyjścia. Posiadamy opinię kilku instytucji, w tym Zespołu Ochrony Lasu w Radomiu, że to jedyne lekarstwo. Do wycinki staramy się jednak podchodzić ostrożnie i wykonywać ją tylko tam, gdzie jest to konieczne – zapewnia Izabela Giedrojć, kierownik działu zieleni w ZDM.
Dlaczego drzewa w ostatnich latach tak słabo radzą sobie z kornikiem i skąd tak wysoka populacja tego owada? Według leśników, winny są zmiany klimatu.
– Jednym z powodów plagi kornika, z którym borykają się obecnie nadleśnictwa w całym kraju, jest opadanie wód gruntowych, zbyt niska wilgotność gleby i co za tym idzie, słabszy drzewostan. Silne drzewa ze szkodnikami potrafią sobie radzić, zalewają je żywicą. Te osłabione, przy licznej populacji atakujących je korników, nie są w stanie się obronić – tłumaczy Beata Urbańska.
Ten rok przyniósł nowe ogniska kornika. Na szczęście atak szkodnika powoli słabnie. Liczba ubumierających drzew, które przeznaczono do wycinki w 2020 roku jest jak dotąd kilka razy niższa, niż w latach ubiegłych. Jeśli dodatkowo wzrośnie wilgotność gleby, co wzmocni cały drzewostan, sosnowe lasy tę wojnę mogą wygrać. O ile wcześniej nie zostaną doszczętnie wykarczowane.