Na koniec zimowego okienka transferowego bardzo ciekawych ruchów dokonały Orlęta Spomlek. Klub z Radzynia Podlaskiego pozyskał dwóch zawodników Wisły Kraków. Najpierw do biało-zielonych dołączył Paweł Koncewicz-Żyłka, a następnie Przemysław Zdybowicz.
Trener Mikołaj Raczyński już po ostatnim sparingu zapewniał, że w jego drużynie na pewno pojawi się jeszcze nowy stoper. Miał także nadzieję, że uda się sprowadzić także napastnika. I oba transfery jednak udało się sfinalizować.
W piątek Orlęta poinformowały o wypożyczeniu młodego obrońcy. Koncewicz- Żyłka to stoper z 2003 rocznika, który ostatnio grał w Centralnej Lidze Juniorów w barwach „Białej Gwiazdy”. W styczniu wyleciał też na zgrupowanie do Turcji z pierwszą drużyną Wisły.
A później ekipa z Krakowa szukała mu nowego klubu, gdzie będzie mógł łapać minuty w seniorach. Był sprawdzany przez Polonię Warszawa i Polonię Bytom. Nie trafił jednak do żadnego z tych zespołów, a do Radzynia. Na razie do biało-zielonych jest wypożyczony do końca obecnego sezonu. W umowie znalazła się jednak opcja przedłużenia kontraktu o kolejny rok.
Na koniec Orlęta przygotowały prawdziwą niespodziankę dla swoich kibiców i na zasadzie transferu definitywnego pozyskały Zdybowicza. A trzeba pamiętać, że 22-latek ma na swoim koncie: osiem występów w ekstraklasie, 45 na poziomie Fortuna I Ligi (pięć goli i jedna asysta) oraz 34 w eWinner II lidze (jedna bramka i dwie asysty). W poprzednich rozgrywkach na zapleczu ekstraklasy najpierw zakładał koszulkę: GKS Bełchatów, a następnie Resovii.
W całym sezonie uzbierał 31 meczów (18 od początku) i zanotował trzy trafienia. A to oznacza, że do Radzynia trafił zawodnik, który rok temu w miarę regularnie wychodził na boisko w I lidze. Ostatnie miesiące nie były jednak dla Zdybowicza tak udane, bo chociaż był w kadrze Wisły, to ani razu nie pojawił się na boisku. A w zimie był testowany przez Wartę Poznań, a także Puszczę Niepołomice. Dla pierwszoligowca zdobył nawet gola w sparingu. Do transferu jednak nie doszło.
A jak to się stało, że obaj zawodnicy „Białej Gwiazdy” wylądowali w zespole trenera Raczyńskiego? – Tak naprawdę, o tym, że pozyskamy Pawła wiedzieliśmy już kilka tygodni temu. Nie chciałem mówić o tym głośno, bo wiadomo, jak to jest z transferami. Dopóki nie uda się załatwić spraw formalnych i złożyć podpisów na umowie, to wszystko może się zdarzyć. Jeżeli chodzi o Przemka, to powtarzałem, że szukam napastnika, a jego temat pojawił się w lutym i szybko zniknął. W czwartek dostałem jednak sygnał, że jest gotowy i szybko dogadaliśmy sprawę – wyjaśnia trener Raczyński.
I dodaje, że nowy nabytek może pomóc drużynie nie tylko w roli tego najbardziej wysuniętego piłkarza. – Wiem, że Przemek liczył na pierwszą lub drugą ligę, a wylądował ostatecznie w trzeciej. Ma jednak duże umiejętności i mam nadzieję, że u nas będzie miał okazję je zaprezentować. Będzie miał szansę na regularne granie i to nie tylko jako napastnik, ale i skrzydłowy. Już w tym pierwszym meczu z Tomasovią mimo że był tylko po dwóch treningach wpuściłem go na pozycję „podwieszonego” napastnika i dobrze sobie tam poradził. Wiadomo, że zagrał krótko, ale wygrał kilka ważnych główek i pomógł nam dowieźć korzystny wynik do końca. Na pewno to był obiecujący występ – zapewnia szkoleniowiec Orląt.
Na przenosinach do Radzynia skorzystał niedawno Arkadiusz Maj, który po świetnych występach w koszulce biało-zielonych podpisał umowę z pierwszoligowym Zagłębiem Sosnowiec. – W trzeciej lidze też można się szybko wypromować, co widzieliśmy na przykładzie Arka. Ja zawsze powtarzam, że najważniejsza dla zawodnika jest gra. Dlatego lepiej występować regularnie w trzeciej lidze niż bardzo sporadycznie w wyższych klasach – przekonuje Mikołaj Raczyński.