37-latek, który zabił własnego brata, resztę życia spędzi w więzieniu. Taki wyrok wydał lubelski sąd. Marcin M. był już wcześniej karany za zabójstwo.
W grudniu 2018 r. na stacji benzynowej w Czemiernikach Marcin M. zabił swojego brata - Marka. Zadał mu dwa ciosy nożem.
Z akt sprawy wynika, że powodem napaści była zazdrość. Marcin M. od paru miesięcy był związany z Kamilą F. Zamieszkali razem, kiedy mężczyzna wyszedł z więzienia gdzie odsiadywał 15-letni wyrok za zabójstwo.
Feralnego cała trójka pojechała po zakupy. Wracając zatrzymali się na piwo w barze przy stacji paliw. Marcin M. posprzeczał się tam z dziewczyną. Podejrzewał, że Kamila zdradziła go z bratem. Kłócili się stojąc przed lokalem.
W pewnej chwili Marcin M. zawołał brata. – Kiedy ten wyszedł na zewnątrz, Kamila F. kazała Marcinowi go zaatakować – ustalili śledczy.
Marcin M. ugodził brata nożem w głowę. Zranił go w czoło. Kolejny cios zadał w klatkę piersiową. Ostrze przebiło płuco. Zakrwawiony Marek M. upadł, a brat z dziewczyną zabrali zakupy i poszli do domu.
Kilka minut później rannego zauważył jeden z klientów baru. Razem z właścicielem lokalu wezwali pogotowie i starali się pomóc. Kiedy karetka była w drodze, także Marcin M. zadzwonił pod numer alarmowy. Poinformował o rannym mężczyźnie na stacji benzynowej.
Marek M. trafił do szpitala w stanie krytycznym. Przeszedł operację, ale obrażenia okazały się zbyt poważne. Zmarł tej samej nocy.
Para została zatrzymana niecałą godzinę po napaści, szykowała się do wyjazdu. Marcin M. miał prawie dwa promile alkoholu w organizmie. Nóż, którym zaatakował brata, wyrzucił po drodze do stawu. Nie zauważył jednak, że woda była zamarznięta. Policjanci łatwo więc znaleźli narzędzie zbrodni.
Podczas śledztwa Marcin M. przyznał się do zabójstwa. Zapewniał jednak, że go nie planował.
Cały proces przesiedział za kratami, ale w lutym sąd wypuścił go na wolność. Minął bowiem maksymalny, dwuletni okres tymczasowego aresztowania.
Sąd Okręgowy w Lublinie właśnie skazał mężczyznę na dożywocie. Będzie mógł ubiegać się o warunkowe zwolnienie dopiero po 25 latach odsiadki. Musi również zapłacić jednemu z braci 50 tys. zł nawiązki.
Na uprawomocnienie wyroku Marcin M. czeka na wolności. Jest pod dozorem policji i musi dwa razy tygodniu meldować się na komisariacie. Możliwe jednak, że wróci do aresztu. Prokuratura złożyła bowiem zażalenie na postanowienie sądu o uchyleniu aresztu. Sprawę rozstrzygnie Sąd Apelacyjny w Lublinie.