Miarka się przebrała – uznali zamojscy radni Prawa i Sprawiedliwości i wykluczyli Dariusza Zagdańskiego z klubu. Poszli nawet o krok dalej, wnioskując o usunięcie go z partii.
Decyzje w tej sprawie zapadły pod koniec grudnia. O wykluczeniu Zagdańskiego przewodniczący klubu PiS w Radzie Miasta Zamość poinformował w przesłanym do mediów komunikacie. Co partyjni koledzy zarzucają radnemu?
– Notorycznie łamie regulamin klubu, podejmując i ogłaszając publicznie inicjatywy, których z pozostałymi radnymi PiS nie konsultuje (chodzi m.in. o wnioski o obniżenie diet, a to na potrzeby „ratowania pediatrii”, a to „ratowanie budżetu miasta” czy np. nadawanie rondom, wbrew wynikom konsultacji społecznych, imienia Marii i Lecha Kaczyńskich – red.). Często też jego działania były wprost sprzeczne z tym, co postanowił klub. Nie możemy sobie na to pozwolić – tłumaczy Szczepan Kitka.
Dodaje również, że radny Zagdański w ostatnim czasie pozwalał sobie na krytykowanie w publicznych wystąpieniach innych członków klubu. – Nie oznacza to, że nie ma prawa do krytyki, ale dobrze byłoby takie kwestie najpierw wyjaśniać, załatwiać w zamkniętym gronie. Mamy posiedzenia, możemy rozmawiać. Znamy swoje numery telefonów, możemy z nich korzystać. A radny Zagdański tego nie robił – wyjaśnia przewodniczący klubu.
Kto płacił za Kretę?
Chodzi o wystąpienie z ostatniej sesji, która odbyła się 28 grudnia. Pod koniec obrad, w punkcie przewidzianym na interpelacje Zagdański odczytał swoje pismo adresowane do Prokuratury Okręgowej w Zamościu, w którym informował o możliwości popełnienia przestępstwa przez Piotra Błażewicza (PiS), przewodniczącego RM Zamość. Wątpliwości autora zawiadomienia wzbudziła tygodniowa wycieczka na Kretę z drugiej połowy września br. Wybrali się na nią, samolotem z Rzeszowa pracownicy magistratu.
– Wycieczka prawdopodobnie była finansowana z pracowniczego funduszu świadczeń socjalnych i nie byłoby w tym nic dziwnego, bo pracownicy urzędu miasta, pomimo kłopotów finansowych, mają prawo do korzystania z tego typu wycieczek i świadczeń, ale w wycieczce uczestniczył Piotr Błażewicz, który nie jest pracownikiem urzędu miasta i nie ma prawa korzystać ze wsparcia zakładowego funduszu świadczeń socjalnych – uzasadniał podczas sesji Dariusz Zagdański.
Argumentował, że sprawą powinni się zająć śledczy, bo przewodniczący mógł skorzystać ze środków publicznych, mimo że nie był do tego uprawniony.
To wystąpienie wywołało ostrą reakcję głównie Piotra Błażewicza, który zapowiedział nawet wytoczenie Zagdańskiemu procesu, również radnych opozycji, ale też członków PiS. W efekcie dzień później podczas posiedzenia klubu radny został z niego wykluczony.
Sympatyk to nie członek
Co na to zainteresowany?
– Decyzja o wykluczeniu mnie, której do dziś nie otrzymałem na piśmie i znam ją jedynie z przekazów medialnych, jest kompromitacją klubu radnych PiS – mówi w rozmowie z nami Dariusz Zagdański.
Przekonuje, że nigdy pisemnej deklaracji wstąpienia do klubu nie składał, a jego zdaniem to niezbędne, więc nie był jego członkiem, a jedynie sympatykiem. Dodaje, że zgodnie ze Statutem Miasta Zamość przynależność radnych do klubów jest dobrowolna, a skoro tak, nie mógł zostać wykluczony. – Jestem natomiast członkiem partii Prawo i Sprawiedliwość. Tymczasem niektóre działania klubu radnych PiS, są sprzeczne z polityką partii – argumentuje.
– Takie tłumaczenie jest niepoważne. Przede wszystkim regulamin klubu zakłada, że wszyscy radni, którzy zdobyli mandat z listy PiS niejako „z urzędu” wchodzą do klubu i nikt nie składał żadnej deklaracji w tej sprawie. To byłoby wymagane, gdyby dołączyć chciał ktoś startujący z innej listy – odpowiada Szczepan Kitka. Dodaje ponadto, że przez całą kadencję Zagdański w posiedzeniach klubu uczestniczył, brał udział w głosowaniach i nigdy wówczas nie twierdził, że do klubu nie należy. – Nawet gdy dwa miesiące temu otrzymywał pierwsze upomnienie, to je zgodnie z zasadami klubu, przyjął i podpisał, dodając adnotację, że z zarzutami się nie zgadza, do czego miał prawo – przekonuje radny Kitka.
Partia pożegna radnego?
Cała sprawa może mieć dla Dariusza Zagdańskiego także inne konsekwencje. Bo na posiedzeniu 29 grudnia padła propozycja usunięcia radnego z partii. Formalny wniosek w tej sprawie został już skierowany do Piotra Błażewicza, pełnomocnika miejskich struktur PiS.
– Zgodnie z procedurami przekażę ten dokument posłowi Tomaszowi Zielińskiemu, pełnomocnikowi okręgowemu naszej partii, a on w porozumieniu z komitetem politycznym będzie tę kwestię procedował dalej – informuje Błażewicz. Odmawia jednocześnie jakiegokolwiek komentarza w sprawie zarzutów stawianych na sesji przez Zagdańskiego. – Wypowiem się na ten temat w odpowiednim czasie – ucina.
Wciąż natomiast nie wiadomo czy śledczy zajmą się kwestią wycieczki i jej finansowania poruszoną publicznie na sesji. Z naszych informacji wynika, że Dariusz Zagdański swojego zawiadomienia do prokuratury nie przekazał. Co się z nim stało?
– Pismo adresowane do prokuratury złożyłem do Biura Rady Miasta w Zamościu w ramach kompetencji Radnego Rady Miasta w interpelacjach i powinno ono zostać przekazane według właściwości. W interesie publicznym, społecznym jest wyjaśnienie pewnych wątpliwości. Mając na uwadze także finanse publiczne, miejskie tę kwestię należy wyjaśnić – przekonuje radny Zagdański.
Dodajmy, że podczas grudniowej sesji Ewa Lewińska, urzędniczka zamojskiego magistratru przekazała, że miejska komisja socjalna nigdy nie przyznawała żadnego wsparcia finansowego Piotrowi Błażewiczowi, a on sam też nigdy o takie nie wnioskował.