Do 5 lat więzienia grozi 22-letniej Mai W. z Zamościa za zabójstwo jej nowo narodzonego dziecka.
- Nie potwierdzono, żeby ktoś inny przyczynił się do śmierci dziecka albo nakłaniał oskarżoną do jego zabójstwa - powiedział nam wczoraj Artur Kubik, szef Prokuratury Rejonowej w Zamościu.
Oskarżona nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że noworodek przyszedł na świat martwy, a po porodzie wypadł jej z rąk. Co innego wykazała sekcja zwłok: dziewczynka urodziła się żywa, a przyczyną zgonu było uderzenie ciężkim przedmiotem w głowę.
Makabrycznego odkrycia dokonali w kwietniu pracownicy składowiska odpadów pod Zamościem. Owinięte w prześcieradło zwłoki noworodka ukryte były w reklamówce razem z prawidłowo odciętą pępowiną, łożyskiem oraz damskimi, zakrwawionymi spodniami dresowymi. Lekarz stwierdził, że do porodu doszło kilkanaście godzin wcześniej, a ciąża była donoszona.
Ustalono, że zwłoki noworodka trafiły na składowisko z transportem odpadów z Zamościa. Policjanci dotarli do blisko 300 kobiet, które miały wyznaczony termin porodu na kwiecień lub początek maja. Ale poszukiwana nie figurowała w żadnej dokumentacji medycznej. Do jej zatrzymania doszło tydzień później.
Śledczy uznali, że kobieta zabiła pod wpływem stresu związanego z porodem. Ostatecznie zarzucili 22-letniej zamościance nie zabójstwo, a dzieciobójstwo. Grozi za to nie dożywocie, ale najwyżej 5 lat więzienia. Maja W. przed sądem będzie odpowiadać z wolnej stopy.