Nie tylko dorodne kaczki i łabędzie, ale też płaskodenne łodzie lub stylizowane gondole będą niebawem pływać po stawie w zamojskim Parku Miejskim.
- Mamy jeden z najpiękniejszych parków w Polsce, który urodą dorównuje nawet warszawskim Łazienkom - chwali to miejsce Czesława Budzińska z Zamościa. - Za mało go jednak eksponujemy. Kiedyś było inaczej. W latach 80. stały tam wybiegi z fokami, przy których kłębili się gapie, a po stawie kursowały łódki z flisakami. Była też dobra kawiarnia, która... spłonęła.
- O czym tu debatować - złości się 60-latek, spacerujący po parku z wnukiem. - Tu nie ma już nawet toalet. Najbliższa ubikacja znajduje przy Rynku Wielkim i jest.. płatna. Ludzie załatwiają się w okolicznych krzakach. Najpierw trzeba postarać się o WC, a potem o łodzie. Inaczej żeglarze będą mieli w szuwarach nieciekawe widoki.
Swój pomysł na zagospodarowanie parku zdradził podczas ostatniej sesji radny Wiesław Nowakowski (SLD). - Po stawie mogą pływać łódki płaskodenne zabierające 8 do 10 osób - tłumaczył. - Przystań można zrobić przy wyspie, gdzie kiedyś były foki, a flisaków ubrać np. w tzw. stroje z epoki. Trzeba też rozważyć czy taki interes powinno prowadzić miasto, czy może prywatny przedsiębiorca. Powstałoby w ten sposób kilka nowych miejsc pracy.
Pomysł przypadł radnym do gustu. - Trzeba wcześniej zbadać jaka jest głębokość stawu i wytyczyć szlaki dla łódek - podpowiada Krzysztof Zwolan, wiceprzewodniczący RM w Zamościu (PiS). - W parku są przecież stanowiska lęgowe ptactwa. Lecz to wszystko da się zrobić! Będziemy przekonywać do tej idei magistrat. O toaletach także nie zapomnimy.
Co na to urzędnicy? - O takim pomyślę jeszcze nie słyszałam - dziwi się Elżbieta Cis z Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej, zajmująca się zamojskim parkiem. - Rozważymy to.
Jak z żeglugą było
Zamojski park powstał w latach 1919-1926, na pozostałościach częściowo odtworzonych, a częściowo przysypanych ziemią fortyfikacji. Po środku wykopano 2-hektarowy staw z wyspą. Powstał też malowniczy most i stylowa brama. Projektantem całego założenia był Walerian Kronenberg. Park od razu stał się rajem dla wodniaków. W 1927 roku zakupiono 7 łódek i kajaki, którymi wożono turystów. Rejs umilał im gigantofon zamontowany na dachu parkowej cukierni. Po wojnie także uprawiano tu kajakarstwo, a w latach 70 znów pojawiły się tzw. łodzie spacerowe. Ruch był jednak niewielki i interes padł.