Uderzenie było tak silne, że kierowca auta zginął na miejscu. W posadach zatrząsł się cały budynek: popękały ściany, sufit i komin.
Potężny huk słychać było w całej okolicy. – Myśleliśmy, że to piorun strzelił – wspomina Jadwiga Romańczuk, która mieszka po drugiej stronie drogi.
W roztrzaskanym BMW zginął 20-latek z tej samej wsi, który wracał do domu z Zamościa. – Znałam go, to był grzeczny chłopak – zamyśla się pani Janina.
Potem przeleciało w powietrzu jeszcze kilka metrów i zatrzymało się dopiero na podmurówce drewnianego domu. – Wszystko wskazuje na to, że do wypadku doszło w wyniku niedostosowania prędkości do warunków ruchu – informuje komisarz Joanna Kopeć z zamojskiej policji.
Od uderzenia budynek przesunął się na fundamentach. Uszkodzeniu uległa podmurówka, popękały ściany, sufit i komin. Przy jednym z okien szpara jest tak duża, że można włożyć w nią rękę.
– Jak tu teraz mieszkać? – załamuje ręce staruszka, która po wypadku nie zmrużyła oczu. – W zwichrowanym piecu nie można rozpalić, bo się dymi. Boję się, że jak wiatr zacznie wiać, to do reszty rozwali mi chałupę.
To kolejny tragiczny wypadek w powiecie zamojskim. We wtorek po południu w Płoskiem zginął pieszy. 51-latek wbiegł na jezdnię zza stojącego żuka wprost pod ciężarowego mercedesa. – Apelujemy o rozsądek na drogach – zwraca się do kierowców i pieszych rzeczniczka zamojskiej policji.