Negocjacje zakończyły się sukcesem. Lekarze nie odejdą z hrubieszowskiego szpitala. Ale przydałoby się im wsparcie.
O trudnej sytuacji hrubieszowskiego szpitala pisaliśmy wiele razy. Przypomnijmy, że na 40 zatrudnionych tam lekarzy, pracę z końcem września chciała zakończyć więcej niż połowa. Zaznaczali, że mogą wycofać wypowiedzenia pod warunkiem otrzymania tysiąca złotych podwyżki, wliczonej do podstawy wynagrodzenia.
- Jeżeli mamy harować, to chcemy przynajmniej przyzwoitej pensji - powiedział nam nie tak dawno jeden ze specjalistów, który podobnie jak koledzy domagał się także m.in. reorganizacji pracy, usprawnień na izbie przyjęć oraz wyższych stawek za dyżury.
- W związku z tym, że lekarze nie byli w sporze zbiorowym z dyrekcją, z każdym z osobna prowadziliśmy rozmowy - mówi Teresa Futyma, rzecznik prasowy SP ZOZ w Hrubieszowie.
Negocjacje zakończyły się sukcesem.
- Na 23 lekarzy, którzy złożyli wypowiedzenia, 22 już je wycofało - powiedział nam wczoraj Tadeusz Garaj, dyrektor hrubieszowskiego szpitala. - Został jeden, który jest w tej chwili na zwolnieniu lekarskim. Myślę, że po powrocie do pracy pójdzie w ślady kolegów.
Dyrektor zaznacza, że nie dał lekarzom podwyżek, tylko oddzielnie płacone dodatki do wynagrodzeń. Nie chce powiedzieć, ile. - W każdym razie mniej niż chcieli - ucina. - Grunt, że szpital będzie mógł normalnie funkcjonować.
Tym samym smutna perspektywa przenoszenia pacjentów na inne oddziały lub do innych placówek została zażegnana. Ale to nie znaczy, że placówka zupełnie pozbyła się problemów. Jest tajemnicą poliszynela, że cały czas brakuje tam specjalistów. - Potrzebujemy dwóch chirurgów, dwóch pulmonologów, internisty, kardiologa i ortopedy - wylicza rzeczniczka prasowa szpitala. - Oferty przedstawiamy, gdzie się tylko da, ale na razie nie ma na nie odzewu.
Rozwiązaniem mogłoby być zatrudnienie specjalistów z Ukrainy, ale to nie jest takie proste. - Zgodnie z wytycznymi Naczelnej Rady Lekarskiej, specjaliści spoza Unii Europejskiej muszą przejść długie przeszkolenie w naszym kraju - mówi Teresa Futyma.
Medykom zza wschodniej granicy to się na razie nie uśmiecha.