Okna pozabijali gwoździami. Z drzwiami nie da się tego zrobić. Lokatorzy mają już dość.
Pewnego poranka Maria Ferens, mieszkanka jednego z komunalnych domów przy ul. Kiepury w Zamościu chciała otworzyć drzwi, a te... wyleciały na chodnik z częścią framugi. - Czynsz płacimy regularnie. Remontów nie możemy się doprosić, a jak już coś zrobią, to fuszerka! - żali się kobieta.
Czterema drewnianymi budynkami przy Kiepury, pamiętającymi czasy przedwojenne zarządza ZGL. W domach mieszka 8 rodzin. Najliczniejsza, 13-osobowa zajmuje budynek o powierzchni ponad 70 mkw. - Najgorszy jest grzybiczny zaduch - skarży się Helena Ostasz, seniorka rodu. - Jest wszędzie, nawet na drzwiach. Wszystko gnije, ubrania, meble. Domu nie da się przewietrzyć. Musieliśmy okna pozabijać gwoździami, bo inaczej wypadały...
Helena Ostasz wraz z innymi lokatorami ZGL-owskich domów przy Kiepury wystarała się o remont dachów i rynien. Ale z efektów nie jest zadowolona. - Przyjechali robotnicy, położyli blachę i... dalej na głowy cieknie - wtóruje jej Maria Ferens. - Gdy pada deszcz, nowe rynny odpadają, bo są źle umocowane. Ściany próchnieją i się rozłażą się.
Ekipa z ZGL odmieniła jednak nieco "krajobraz” na Kiepury. - Kładli wiosną chodnik i rozebrali nam płot - złoszczą się lokatorzy. - Obiecali, że go postawią. I na obietnicach się skończyło.
80-letnia Maria Borowska boi się, że dom zawali jej się na głowę, ale jeszcze bardziej obawia się "łobuzów”. - Wybijanie szyb, walenie nocą do drzwi, pijackie krzyki to u nas norma - żali się. - Jak tu żyć?
Lokatorzy z Kiepury nie wierzą już w dobrą wolę urzędników. O pomoc prosili ich wielokrotnie. Byli u prezesa ZGL, u prezydenta Zamościa, a ostatnio wylali swoje żale przed radnymi. - Gdy byliśmy u prezesa ZGL, to nas zbył. A Zamoyski pokręcił wąsa i odesłał do... ZGL - żalą się lokatorzy. - Jesteśmy emerytami, ubogimi ludźmi. Tacy się dla urzędników nie liczą... Ale zawalczymy o swoje. Pójdziemy w tej sprawie gdzie się tylko da.
Stanisław Koziej, prezes ZGL uważa, że wszystkie zarzuty są chybione. - To rodziny z eksmisji. Płacą minimalne czynsze albo wcale - tłumaczy. - Wiemy, że domy wymagają napraw, ale skąd wziąć pieniądze? Na płot też się nie znajdą. Wyremontowaliśmy m.in. dachy. Nie było skarg. Robimy co możemy.