Cukrowania Klemensów wygląda fatalnie. Zakład, który jeszcze kilka lat temu zatrudniał ponad setkę osób, zamienił się w prawdziwe pobojowisko.
- Serce się kraje, gdy się na to patrzy - denerwuje się Jan Leleń, były szef Związku Zawodowego Pracowników Cukrowni Klemensów. - Zmarnotrawiono dorobek kilku pokoleń. Kupcy nabyć tego nie chcą, bo cena jest za wysoka. Naprawdę żal.
Leleń przepracował w Cukrowni Klemensów 24 lata. Wspomina to z rozrzewnieniem. Bo zakład był dumą Zamojszczyzny.
Został założony pod koniec XIX wieku przez Maurycego Klemensa Zamoyskiego. Rocznie przerabiano w nim ok. 180 tys. ton buraków. W 2003 r. KSC wstrzymała nieoczekiwanie produkcję cukru. Powodem była restrukturyzacja spółki. Na nic się zdały blokady dróg i protesty załogi. Na bruk poszło ok. 120 osób.
- Mieliśmy najlepszy park maszynowy w regionie - wspomina Leleń. - Sprzęt został jednak rozmontowany i wywieziony do innych cukrowni KSC. W zakładzie założono magazyn cukru. Nadal pracuje tam tylko 12 osób. To wegetacja. Budynki i resztki instalacji i urządzeń zamieniły się w ruinę.
Załoga próbowała zakład ratować. Cztery lata temu starała się o możliwość założenia tam specjalistycznej suszarni warzyw. Bez skutku.
Jakiś czas temu zakładem zainteresowała się jedna z irlandzkich spółek, która planowała tutaj założenie elektrowni odnawialnej. Klemensowski majątek oszacowano na 20 mln zl. Dla Irlandczyków było to zbyt wiele.
- Za takie pieniądze nikt ruiny nie kupi - ocenia 60-letni mieszkaniec Klemensowa. - A byłaby to szansa na zachowanie miejsc pracy i zabezpieczenie niszczejącego mienia. Ludzie odzyskaliby też nadzieję. A tak nasz zakład wygląda jak po bombardowaniu…
Aleksandra Paulska, rzecznik KSC zapewnia, że nie ma powodu do niepokoju. Według niej na terenie tego zakładu trwa "normalny” proces demontażu, zgodny z przyjętym przez KSC planem. Zapewnia, że wygaszona cukrowania nie jest niszczona.
- Zgromadzone na placu przedmioty wywożone są z chwilą, gdy zbierze się ich tyle, by proces wywózki był ekonomicznie uzasadniony - tłumaczy rzecznik Paulska. - Likwidowane urządzenia są wykorzystywane do celów własnych tj. przenoszone do innych oddziałów, albo są sprzedawane. Jeśli stopień ich zużycia jest duży, mogą być także złomowane.
Co dalej z cukrownią? - Majątek cukrowni został wystawiony na sprzedaż jeszcze w 2005 r., jednak nabywcy nie znaleziono - mówi Paulska. - Kolejne przetargi też nie zakończyły się sukcesem. Szukamy rozwiązania. Rozważamy m.in. produkcję energii ze źródeł odnawialnych. Musimy jednak znaleźć do tego partnerów.