Kłęby dymu wydobywają się z tysięcy zamojskich kominów i rur wydechowych. Nic dziwnego, że normy zapylenia zostały przekroczone.
- Pomiary uzyskaliśmy w dwóch naszych stacjach, które były ustawione przy ul. Peowiaków i ul. Hrubieszowskiej - mówi Małgorzata Skwarek, kierownik zamojskiej delegatury WIOŚ. - To miejsca najbardziej reprezentatywne dla całego miasta. Z badań wynika, że tzw. normy dobowe zapylenia zostały przekroczone. Nie napawa to niestety optymizmem.
Tzw. dobowa ilość pyłu węglowego w zamojskim powietrzu jest niepokojąca. Okazuje się, że w 2008 r. jego stężenie przy ul. Peowiaków było za wysokie 51, a przy Hrubieszowskiej 48 razy.
Do "przekroczeń” dochodziło w miesiącach zimowych, gdy piece w domach, szpitalach i zakładach (takich jak PEC) pracowały na pełnych obrotach.
- Zimą oczywiście dochodzi do takich sytuacji i norma to uwzględnia - tłumaczy kierownik Skwarek. - Jednak, gdy staje się to częściej niż 35 razy w roku, jest to niepokojące. Na szczęście dopuszczalna tzw. średnia roczna zapylenia nie została przekroczona.
Chyba jednak nie na wszystkich osiedlach. Jak wyliczyła rada Wanda Sędłak, na zamojskim osiedlu Powiatowa jest 1028 domów jednorodzinnych. Stoją ciasno, jeden obok drugiego. Budynki opalane są głównie węglem i drzewem.
Gdy słupek rtęci na termometrze spada poniżej zera, ludzie żyją jak w "wędzarni”. Nie wolno tego bagatelizować. - Pyły fatalnie wpływają na nasze zdrowie - zapewnia Małgorzata Skwarek. - Najdrobniejsze ich frakcje mogą przenikać do naszych pęcherzyków płucnych. Mogą powodować kaszel, alergię a ich długie działanie może być przyczyną nowotworów.
Miasto chce "wędzarni” przeciwdziałać. Jak? Na os. Karolówka zostanie ustawiony nowy czujnik, który zbada zapylenie tej dzielnicy. Jesienią podobne urządzenia pojawią się na os. Rataja i Powiatowa.
Jeśli wyniki okażą się złe, urzędnicy będą… tłumaczyć jak to zmienić. Sposobów jest kilka. Można np. ogrzewać domy gazem, ocieplić je (wtedy mniej pali się w piecu), albo kupić nowe kotłownie (te nowej generacji są bardziej ekologiczne).
Co na to mieszkańcy Zamościa?
- U nas jest miłe powietrze i ja żadnego zapylenia nie odczuwam - dziwi się Bronisław Tęczak, mieszkaniec jednego z bloków przy ul. Peowiaków. - O żadnym smogu, czy czymś takim nie ma co mówić. Tego nie bywało. Nie ma co przesadzać.
- U nas sporo dymu jest i czasem nie ma czym oddychać - dodaje właścicielka domu na Karolówce. - Lecz na gaz i ocieplanie budynku ludzi nie stać… Jak UM do tego dołoży, może się nad tym zastanowimy. Teraz wybieramy węgiel.