Zamojski magistrat poskarżył się do Ministerstwa Edukacji Narodowej na lubelskiego kuratora oświaty i dopiął swego. Poszło o SP nr 7.
Szkoła wprawdzie w tym roku nie zostanie zamknięta, ale nauczycieli i rodziców znów czeka prawdziwa batalia.
O sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Zamojski magistrat "ze względów ekonomicznych” chciał zlikwidować SP nr 7. Uczy się tam 290 uczniów, a obok działają podstawówki nr 6 i 10. Uczniowie i kadra mieli się tam przenieść. Projekt wywołał protesty rodziców z "siódemki”. W obronie szkoły zorganizowali m.in. pikiety i demonstracje. Radni mieli twardy orzech do zgryzienia. Podjęli jednak tzw. uchwałę intencyjną w sprawie jej likwidacji. Ostateczną opinię miał wydać Lubelski Kurator Oświaty. Sprawujący wówczas tę funkcję Lech Sprawka nie zgodził się na to. Negatywnie zaopiniował pomysł zamykania szkoły. Uznał m.in., że zmiany pogorszyłyby warunki nauczania. W "szóstce” nauka musiałaby odbywać się na dwie zmiany. Poza tym inaczej niż w sąsiednich szkołach, w SP nr 7 dzieci uczą się j. francuskiego, mają różne podręczniki.
W "siódemce” przeprowadzono nabór do klas pierwszych. Nie spodobało się to Kazimierzowi Chrzanowskiemu, dyrektorowi Wydziału Edukacji i Sportu UM w Zamościu. Zażalenie w tej sprawie wysłał do MEN. - Niż demograficzny jest w Zamościu coraz większy i ta szkoła nie ma racji bytu - argumentował Chrzanowski. - Połowa pomieszczeń jest w niej niewykorzystana.
Odpowiedź z MEN przyszła niedawno. Argumenty urzędników i radnych uznano za "racjonalne”. - Minister polecił ponowne rozpatrzenie sprawy przez kuratora - informuje Karol Garbula, rzecznik prezydenta Zamościa. - Zrobią to też nasi prawnicy. Ewentualne zmiany w sieci szkół mogą być wprowadzone dopiero w przyszłym roku.
Potwierdza to Tomasz Zieliński, dyrektor zamojskiej delegatury lubelskiego kuratorium. - Nic nie jest przesądzone - zapewnia. - Teraz skierowaliśmy do prezydenta Zamościa pismo z prośbą o wniesienie nowych uwag w tej sprawie.
W tym roku do klas pierwszych SP nr 7 będzie uczęszczać ok. 40 dzieci. Zamojski wydział edukacji nadal nie podjął decyzji czy zostanie utworzona dla nich jedna czy dwie klasy. Rodzice są rozżaleni. - To jest złośliwość - przekonuje jeden z rodziców. - Trzyma się nas w szachu. Nikt przecież nie odda swojej pociechy do klasy gdzie uczy się 40 dzieci. A jeśli maluchów nie będzie, szkoła nie będzie miała racji bytu. Chrzanowskiemu przybędzie argumentów. - A nam potrzebny jest spokój - dodaje inny rodzic. - Swoją energię urzędnicy powinni spożytkować gdzie indziej. Nie przeciw nam.
Z Bożeną Piwko, dyrektorem SP nr 7 nie udało się nam skontaktować. Do sprawy na pewno wrócimy.