Nauczyciele i pracownicy Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 5 w Zamościu obawiają się likwidacji swojej szkoły. Dlatego skrzyknęli się i powołali ruch, który mają ją obronić, przed pomysłami zamojskiego magistratu. Swoje żale wylali na poniedziałkowej sesji Rady Miejskiej.
ZSP nr 5 to najstarsza i jedna z najbardziej zasłużonych szkół zawodowych w Zamościu. Ma charakter rolniczy i jest jedyną tego typu jednostką w powiecie zamojskim. Dysponuje ona m.in. budynkami gospodarczymi i gruntami. To na nich uczniowie uczą się rolnictwa, produkcji roślinnej i hodowli zwierząt.
Co grozi szkole? Jak tłumaczą nauczyciele tej placówki, w 2009 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o finansach publicznych. Dopuszcza ona możliwość likwidacji gospodarstw pomocniczych m.in. w szkołach. Ponadto szkołę i jej majątek przejął zamojski magistrat, który skwapliwie z tego skorzystał.
– Pod koniec sierpnia zlikwidowano nasze gospodarstwo pomocnicze i przekazano je Centrum Kształcenia Praktycznego – tłumaczyła Brudzińska. – Bez konsultacji. Nauczyciele na początku września dowiedzieli się, że teraz pracują w dwóch jednostkach dydaktycznych. Poproszono nas o przekazanie sprzętu rolniczego i pomocy dydaktycznych CKP.
To nie wszystko. Kilkudziesięciohektarowe działki, którymi dotychczas dysponowała szkoła zastały przez UM włączone do zamojskiej podstrefy SSE Europark-Mielec. Nauczyciele i pracownicy ZSP byli tym oburzeni. Uważają, że miasto chce ich szkołę zlikwidować.
Dlatego powołali ruch, który się temu sprzeciwia. Znalazły się w nim 54 osoby. Ruch poparła go także rada rodziców tej szkoły. W sumie to armia ludzi.
Wszyscy domagają się cofnięcia decyzji magistratu oraz m.in. utrzymania kształcenia praktycznego w szkole. Radni PiS także są zaniepokojeni decyzjami UM.
– Szkolnictwo zawodowe w Zamościu ma się coraz gorzej – denerwował się Marek Dziura, zamojski radny PiS. – Teraz miasto zmierza do rozłożenia ZSP nr 5. To niezrozumiałe. Składam formalny wniosek o wycofanie się UM z tych działań.
– Takie ruchy nie wychodzą nam na dobre – dodał Krzysztof Lewkowicz, jego klubowy kolega. – Jakiś czas temu stłoczono SP nr 7 i Gimnazjum nr 1 w jeden budynek, bo potrzebny był komuś budynek tej ostatniej szkoły. I co? Gimnazjum się wyprowadziło, a po jego siedzibie hula wiatr.
Kazimierz Chrzanowski, szef wydziału edukacji nie był zadowolony.
– Chcecie mnie państwo przyatakować, zapraszam do mnie – obwieścił w specyficznym dla siebie języku. – Wiele tych zarzutów jest po prostu nieprawdziwych. Nikt nikomu jeszcze nic nie kazał i nie przekazał. Ustalimy jeszcze, co gdzie pójdzie. Będzie spotkanie i o tym pomówimy. Chcemy przecież, żeby szkolnictwo zawodowe się rozwijało. A CKP to nie szkoła, ale warsztaty dla wielu placówek.