z wstępnych ustaleń policji. Jej mąż trafił do Policyjnej Izby Zatrzymań. Dziś ma się nim zająć prokurator.
– Jej stan jest znacznie lepszy, aniżeli by to wynikało z rozległości i głębokości oparzeń – mówi lek. med. Stanisław Dyndor, ordynator Oddziału Chirurgii SP ZOZ w Hrubieszowie. – Staramy się przetransportować pacjentkę do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Czeka ją długie leczenie.
Kobieta trafiła do hrubieszowskiego szpitala w niedzielę. Karetkę pogotowia wezwał sąsiad. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w ten sposób uratował jej życie. – Nie mogła leżeć, cała się trzęsła – wspomina Zbigniew Kowalczuk. – Lekarz z pogotowia powiedział, że jeszcze takiego przypadku nie widział.
Sprawą zajęła się policja. Funkcjonariusze podejrzewają, że kobieta mogła zostać podpalona przez męża. Do zdarzenia miało dojść 6 kwietnia. – Dlaczego nie wezwał karetki? – zastanawia się zastrzegający sobie anonimowość jeden z mieszkańców wioski. – Wygląda na to, że mógł czekać, aż ona umrze. To nieobliczalny człowiek. Pił i strasznie się nad nią znęcał. Często chodziła pobita.
Czy 56-letni mąż rzeczywiście oblał benzyną, a następnie podpalił swoją żonę, wyjaśni dochodzenie, które prowadzi policja pod nadzorem prokuratury. Na razie trudno powiedzieć, czy znajdą się bezpośredni świadkowie zdarzenia. Małżonkowie od kilku lat mieszkali we dwoje. Dzieci wyprowadziły się z domu.
Mało wniosły do sprawy wczorajsze zeznania poszkodowanej. Z tego co się nam udało ustalić, kobieta zachowywała się tak, jakby chciała chronić swojego męża przed odpowiedzialnością karną. Błądziła i gubiła się w relacjach. – Prowadzimy intensywne czynności dochodzeniowe – mówi Józef Pokarowski, szef Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie. – Wszystko będzie zależało od stanowiska poszkodowanej kobiety. Czy chroni męża? Z doświadczenia wiem, że różnie z tym bywa. Pamiętam, że parę lat temu mężczyzna na oczach policjanta skopał swoją żonę. Ledwie trzymała się na nogach. Na drugi dzień wycofała sprawę. Nie chciała zeznawać przeciwko swojemu mężowi.