Dwóch kolejnych uczestników głodówki w Wożuczynie trafiło wczoraj do szpitala. Właśnie rozpoczął się tam 16 dzień protestu w obronie cukrowni likwidowanej przez Krajową Spółkę Cukrową. Możliwe, że wkrótce głodówkę rozpoczną także szwaczki z zamojskiej Delii.
Głodujący są rozżaleni. – KSC o nas zapomniało – denerwuje się Lucjan Pieprzowski, uczestnik protestu. – Rozmowy z zarządem nie przyniosły rezultatu. Możemy umrzeć z głodu, a spółka nas nie zrozumie.
Łukasz Wróblewski, rzecznik KSC zapewnia, że nikt o protestujących nie zapomniał. – Zaproponowaliśmy załodze warunki restrukturyzacji – mówi. – Obejmują one gwarancję zatrudnienia do 2010 r. na terenie lubelskiego oraz dobre programy osłonowe. Osoby zmieniające zatrudnienie mogą m.in. dostać odprawy w wysokości 70-80 tys. zł. Chcemy także w przyszłości uruchomić w tym zakładzie produkcję bioetanolu. Załoga nie straci pracy, ale cukrownia będzie zlikwidowana.
Związkowcom to nie odpowiada. – Likwidować taką cukrownie to zbrodnia – złości się Kudełko. – Walczymy o rozpoczęcie kampanii buraczanej. O żadnych osłonach nie będziemy gadać.
Od tygodnia trwa także strajk okupacyjny w zamojskiej Delii. Szwaczki domagają się wypłaty zaległych pensji za czerwiec, lipiec i sierpień. – Na prezesach ten protest nie robi wrażenia – złości się Andrzej Magdziak, szef zakładowej „Solidarności”. – Niewykluczone, że załoga rozpocznie strajk głodowy. (BN)