W Zamościu radni uchylili uchwałę, która pozwalała wypłacać dodatek, gdy urodziło się dziecko. Zlikwidowali miejskiej becikowe, bo niektórzy głosowali myśląc, że "uchwalają" a nie "uchylają". – Doszło do nieporozumienia – tłumaczą radni i obiecują, że już w grudniu naprawią błąd
W styczniu 2006 roku miejscy radni zadecydowali, że z tytułu urodzenia dziecka osoby uprawnione do zasiłku rodzinnego dostawały 300 złotych. Chodziło o tych, którzy spełniają tak zwane kryterium dochodowe (wtedy to było 504 zł netto na osobę w rodzinie i 583 zł netto na osobę w rodzinie w której jest dziecko niepełnosprawne; teraz to 674 i 764 zł). Miejskie becikowe było dodatkiem do pieniędzy (1000 zł) wypłacanych młodym rodzicom na mocy ustawy o świadczeniach rodzinnych.
- Na przestrzeni kilku ostatnich lat dotyczyło to średnio 266 dzieci rocznie. W skali roku kwota wypłacana z miejskiej kasy to około 80 tysięcy zł – wyliczają urzędnicy w zamojskim Ratuszu.
Teraz władze miasta uznały, że miejskie becikowe było prowadzone w czasach, gdy obowiązywały inne przepisy. Rodzice nie dostawali co miesiąc 500+ na każde dziecko (świadczenie wychowawcze) czy 1000 złotych (świadczenie rodzicielskie zwane Kosiniakowym).
W porządku obrad ostatniej sesji znalazł się projekt uchwały uchylającej od 1 stycznia 2020 wypłacanie miejskiego dodatku.
– Uznaliśmy argumenty pani dyrektor Miejskiego Centrum Pomocy Rodzinie w Zamościu i pani skarbnik. Świadczenia faktycznie się dublują. Po drugie 300 złotych w 2006 roku a 300 złotych teraz, to są zupełnie inne kwoty. Nie jestem za odbieraniem ludziom pieniędzy i uważam, że trzeba wspierać najsłabszych, ale poziom świadczeń dla rodzin bardzo się zmienił – mówi radny Adam Pawlik, przewodniczący Komisji Rodziny, Opieki Społecznej i Zdrowia, która pozytywnie zaopiniowała projekt uchwały. I nie ukrywa, że przed radnymi trudny czas szukania oszczędności.
Radny był też w gronie 10 osób, które w poniedziałkowy wieczór poparły likwidację miejskiego becikowego.
Sesja toczyła się dalej, gdy radny Marek Walewander, który też poparł uchylenie uchwały wprowadzającej becikowe, zaproponował by powtórzyć głosowanie. – To nie Sejm, nie da się – żartowali radni.
Okazało się, że kilka osób zrobiło błąd, sugerując się słowami przewodniczącego RM. Prowadzący obrady Piotr Błażewicz przejęzyczył się i zamiast „uchylenia” uchwały przeczytał „uchwalenia” uchwały.
- Na tabletach i z projektora mieliśmy tekst prawidłowy, przyznaję. Ale nie można odbierać ludziom pieniędzy, jak to wygląda. 2 grudnia mamy spotkanie klubu radnych PiS i tam zaczniemy zbierać podpisy pod projektem uchwały, żeby to zmienić. Treść, zasady i kwoty będą identyczne jak te obowiązujące. To będzie projekt uchwały grupy radnych, kto się będzie chciał podpisać, zapraszam – mówi Marek Walewander.
- Jak będzie projekt uchwały, to się podpiszę. Dobrze, ze sprawa wróci, będzie okazja do dyskusji. Merytorycznie likwidacja becikowego ma uzasadnienie, ale trzeba się nad tym poważnie zastanowić – dodaje radny Adam Pawlik.