Pierwsze transporty porów, ziemniaków i kapusty do szpitala „papieskiego” w Zamościu już dotarły. Kolejne są w przygotowaniu. Rolnicy z okolic Zamościa zareagowali na apel dyrektora o wsparcie lecznicy płodami rolnymi. – To żenujące – ocenia szef innej placówki.
Pismo, w którym Adam Fimiarz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II, zwraca się o rozpropagowanie zbiórki płodów rolnych, otrzymał m.in. wójt gminy Zamość.
– Zaraz zostało zeskanowane i wysłane do wszystkich naszych sołectw. Wiem, że w niektórych już warzywa zgromadzili. I nawet dowieźli do szpitala – mówi Ryszard Gliwiński i dodaje, że prośba dyrektora specjalnie go nie zdziwiła, bo podobne akcje już się w przeszłości odbywały.
Zbiórka się rozkręca
Sołectwo Zawada swój „wkład do kotła” zapewniło bardzo szybko. – Zbiórka była w sobotę, zaraz wszystko zawieźliśmy. Uzbierało się tego jakieś półtorej do dwóch ton. To głównie marchew, pory, ziemniaki, kapusta, buraki ćwikłowe – wylicza sołtys Sylwester Dobromilski.
Przyznaje, że nie wszyscy mieszkańcy na apel odpowiedzieli, ale mniej więcej połowa gospodarzy nie miała nic przeciwko pomocy szpitalowi.
– U nas też odzew był całkiem niezły – zapewnia Agnieszka Magryta-Ciurysek, sołtys Bortatycz. Jeszcze swojego transportu nie wysłała, bo ma sygnały od kilku osób, które chcą coś donieść. Poczeka, a później zaangażuje strażaków z OSP, którzy przewiozą dary do Zamościa.
Podkreśla, że udział w akcji był dobrowolny. Dawał ten, kto chciał i tyle, ile mógł. – Na wsi tak jest, że zawsze trochę zbywa i wiosną się wyrzuca. To czemu się nie podzielić? – pyta retorycznie pani sołtys.
Zbiórki płodów rolnych organizują też inni jej „koledzy po fachu” z gminy Zamość. W Jatutowie warzywa będą zbierane 19 listopada w świetlicy wiejskiej. – To trochę przykre, że szpital potrzebuje takiej pomocy, ale nie widzę problemu, żeby się zaangażować – komentuje Wojciech Adamczuk, sołtys Jatutowa.
– Nasze społeczeństwo jest takie, że jak może, to pomaga. Wojna na Ukrainie najlepiej to pokazała – dodaje Wojciech Suchowicz, sołtys Wólki Panieńskiej. Apel o wsparcie będzie przekazywał mieszkańcom osobiście, podczas zbierania podatków.
Podobnie akcję u siebie zrealizuje Dariusz Tłuczkiewicz, sołtys Białobrzegów, choć przyznaje, że jego zdaniem to nie rolnicy powinni karmić pacjentów. Ale ulotki z informacją wydrukował i będzie je rozdawał, później w wiejskiej świetlicy zorganizuje zbiórkę i jak będzie trzeba, zapewni transport. Podkreśla jednak, że gospodarze z jego sołectwa na pewno nie są w stanie realizować takich dostaw stale, ale jednorazowo nie powinno być problemu.
Dyrektor milczy, rzecznik wyjaśnia
Ale gdy o apelu zrobiło się głośno, w internecie wylała się fala niepochlebnych komentarzy, zarówno pod adresem dyrektora szpitala, jak i całego systemu opieki zdrowotnej w kraju.
Co na to sprawca całego zamieszania? Adam Fimiarz, który w swoim piśmie do samorządowców argumentował, że „dodatkowe wsparcie obniży koszty funkcjonowania szpitala, co w obecnej sytuacji społeczno-gospodarczej ma wielkie znaczenie”, nie chciał komentować swojej inicjatywy. Odesłał nas do Urzędu Marszałkowskiego w Lublinie, któremu szpital podlega.
Remigiusz Małecki, rzecznik marszałka zapewnił nas natomiast, że prośba dyrektora wysłana do wszystkich wójtów w powiecie zamojskim wynikała z „chęci racjonalnego i oszczędnego gospodarowania środkami publicznymi, jak również z wiedzy o nadwyżkach żywności w wielu gospodarstwach rolnych”. Za pierwsze półrocze szpital miał 5,5 mln zł straty. Małecki dodał, że w pismach nie sugerowano kłopotów z wyżywieniem pacjentów. Tych podobno nie ma.
Rzeczywiście być ich nie powinno, zwłaszcza że, jak sprawdziliśmy, we wrześniu szpital rozstrzygnął przetarg na dostawy owoców i warzyw, przeznaczając na ten cel ok. 146 tys. zł.
Inni jakoś sobie radzą
– Do tej pory z takiego rozwiązania nie korzystaliśmy, bo kupowaliśmy artykuły spożywcze po prostu zgodnie z procedurą przetargową. Ale nie wykluczam, że w przyszłości pomyślimy o podobnych akcjach – mówi Alicja Jarosińska, dyrektor szpitala powiatowego w Hrubieszowie.
Bardziej kategorycznie wypowiada się szef biłgorajskiego szpitala. – Pamiętam tego typu apele, ale z zamierzchłej przeszłości. Myślałem, że to dzisiaj już się nie dzieje – mówi Tomasz Kwiatkowski.
Sytuację, w której szpital ze względu na sytuację finansową ucieka się do tego rodzaju rozwiązań, ocenia jako „żenującą”.