Wykupili sobie miejsce wystawowe. Stoisko zaczęli organizować na nim w sobotę, a w niedzielę w Sitnie pod Zamościem kilkudziesięciu rolników Stowarzyszenia Oszukana Wieś zamanifestowało swój sprzeciw wobec sytuacji polskiej wsi i braku dla niej wsparcia ze strony rządzących.
Trudno było w ten weekend znaleźć lepsze miejsce do wygłoszenia swoich poglądów na temat sytuacji w rolnictwie niż organizowana Wystawa Zwierząt Hodowlanych, Maszyn i Urządzeń Rolniczych. Ta impreza ściąga do Sitna prawdziwe tłumy.
Dlatego członkowie i sympatycy Oszukanej Wsi oraz Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego też postanowili tam być. Przygotowali wiele transparentów. Widniały na nich hasła: „Telus, nie sprawdziłeś się”, „Bóg, Honor, Ojcowizna”, „Judasze i złodzieje Ojcowizny”, „Teraz my, jutro wy”, „To nie dopłaty, tylko rekompensaty”, „Premierze, ministrze, prawda was wyzwoli”, „Pomagamy Ukraińcom, nie oligarchom”.
– Ja nie jestem żadnym politykiem, nie wiem czy to co robimy coś da. Ale coś robić trzeba. Pokazać i powiedzieć głośno, jak naprawdę wygląda sytuacja – tak swoją obecność w Sitnie tłumaczy Krzysztof Horszczaruk, rolnik z gminy Uchanie, członek ZTR.
Gospodarzy na ponad 100 hektarach. Uprawia głównie rzepak, jęczmień i pszenicę. Coraz mniej mu się to opłaca.
– Syn miał przejąć gospodarstwo, ale zrezygnował, poszedł do pracy. Nie wiem, co trzeba będzie robić. Może sprzedawać wszystko kawałek po kawałku. Bo za coś trzeba żyć – mówi rolnik.
Opowiada, że zboże sprzedał w kwietniu. Wziął trochę ponad 900 złotych za tonę. To poniżej granicy opłacalności, no ale zostać z tym nie chciał.
– Ostatnio przyszedł człowiek z ofertą rzepaku. Jednostkę proponował za 1400 zł netto. To bardzo wysoka cena. Tyle mogę wziąć za tonę rzepaku. A jak zbiorę z tej jednostki trzy tony, to tak jakby jedna była za darmo. A gdzie koszty nawozów, pracy? – pyta retorycznie Horszczaruk.
– Jest bardzo źle, dlatego tutaj jesteśmy z naszym happeningiem. Nie można milczeć – mówi Wiesław Gryń, wiceprezes ZTR.
Podkreśla, że problemy są nie tylko na rynku zbożowym, ale w całym rolnictwie. Ostatnio najmocniej odczuwają je plantatorzy owoców miękkich.
Zdaniem Grynia, rząd sobie z tym nie radzi. A powinien skupić się na tym, by polski rolnik nie przegrywał w konkurencji z ukraińskim. – My możemy się z nimi ścigać, ale na równych prawach. Teraz takich warunków nie ma – twierdzi.
Bo Ukraińców nie obowiązują żadne unijne reguły, do jakich muszą się stosować Polacy. Wiesław Gryń przekonuje, że ukraińskie zboże ma niby tylko transytem przejeżdżać przez nasz kraj, a tak naprawdę przecieka do Polski cały czas. Obiecane przez rząd dopłaty niczego nie załatwią, zwłaszcza wobec zapowiedzi, że po 15 września może zostać zniesiony zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy.
– Ja od nich żadnych pieniędzy nie potrzebuję. Raz dadzą i problem z głowy? Tu trzeba uzdrowić cały system, znaleźć na to jakieś rozwiązanie – podsumowuje Krzysztof Horszczaruk.
Ze swojego miejsca rolnicy przemaszerowali na plac przed pałacem, gdzie wzięli udział w plenerowej mszy świętej. Po nabożeństwie pochodem przeszli przez cały teren wystawy, głośno gwiżdżąc, bo chcieli, by zwracano na nich uwagę. Obyło się bez incydentów. Policjanci, którzy byli w niedzielę w Sitnie nie musieli interweniować.