Deszkowice. Najpierw proboszcz wywiesił w kościele listę z nazwiskami "dłużników” parafii. Potem zamiast głosić kazania - milczał.
Parafianom z Deszkowic puszczają nerwy. Nie rozumieją postępowania proboszcza.
- Ośmieliłam się księdzu coś powiedzieć, to teraz mnie ludzie palcami wytykają - mówiła nam wczoraj z płaczem starsza kobieta.
To ona ośmieliła się skrytykować zachowanie duchownego. A konkretnie to, że proboszcz - zamiast głosić kazanie - demonstracyjnie milczał podczas mszy. Jej wypowiedź ukazała się w "Tygodniku Zamojskim”.
Wczoraj proboszcz Piotr Lenart przy ołtarzu zapewnił kobietę, że… się na nią nie gniewa i przyjmuje przeprosiny. - To ksiądz powinien przeprosić parafian za to, co wyczynia! - męski głos rozniósł się po wypełnionym ludźmi kościele. - Nikt tu inny nie zawinił, tylko ksiądz.
Zamieszanie wokół parafii w Deszkowicach rozpoczęło się miesiąc temu od opisanych przez lokalny tygodnik "niemych” kazań. Tak na każdej mszy. W następną niedzielę było podobnie, tyle że ministranci rozdali wiernym kartki ze słowem bożym. Przed tygodniem proboszcz zawiesił protest i przemówił.
A wczoraj przeczytał wiernym krytykujący go artykuł z tygodnika.
- Księdzu chyba chodzi o pieniądze - denerwowała się po wczorajszej mszy jedna z parafianek. - Ale płaci mu się przecież za chrzty, śluby i pogrzeby. Widocznie to nie wystarcza, bo w przedsionku kościoła wisi lista "dłużników” parafii.
Na indeks można trafić już za 20 zł zaległości. Proboszcz apeluje też do zbiorowej odpowiedzialności: i tak największe długi ma wieś Źrebce (winna jest ponad 2,1 tys. zł). Z opłatami ociągają się też m.in. rolnicy z Kulikowa (1,3 tys. zł) i Starej Wsi (810 zł). Suma wszystkich długów wynosi ponad 13 tys. zł.
- Proboszcz sam ustalił jakieś składki - żali się Marian Bryk ze Źrebiec. - Kogo nie stać, musi się teraz wstydzić. Na co ksiądz zbiera? Podobno na opał.
Proboszcz ustalił, że każda rodzina powinna co miesiąc płacić na parafię 10 zł. Należności zbierają (zwykle po mszach) członkowie miejscowej rady parafialnej.
Ale wierni nie kwapią się do płacenia. Proboszcz znalazł na to sposób. Nazwiska ponad 150 dłużników wywiesił w kościelnym przedsionku. Zalegają oni według niego z opłatami za 2007 r. Wierni są rozżaleni.
76-letni Andrzej Zych uważa się za dobrego parafianina. Jednak jego nazwisko znalazło się na liście księdza, bo nie zapłacił… 20 zł.
- Opłaty były ustalone dwa lata temu, bo ksiądz zabrał się za remonty - tłumaczy Zych. - Rozpoczął budowę parkingu i jego odwodnienie. Zbierał też m.in. na ogrzewanie kościoła. Ale ja płaciłem. Może przez nieuwagę coś przeoczyłem… Przykro, że ksiądz mnie tak traktuje.
- Jeśli to zostanie opisane, zbiorę parafian i przyjadę z nimi do waszej redakcji - zagroził na koniec ks. Lenart.