Miejski Zakład Komunikacji zamontował w dwóch swoich autobusach po trzy kamery. Mają one zbadać czy "cięcie linii” przyniosło efekty, poprawić bezpieczeństwo, a także sprawdzać czy nie migamy się od kasowania biletów.
- Coraz mniej ludzi jeździ MZK - martwi się Józef Kierczyński z Zamościa. - Czy kamery poprawią atrakcyjność autobusów? Trudno powiedzieć. Na pewno będzie bezpieczniej. Jednak pasażerowie mogą czuć się skrępowani. Ja na pewno.
- To zbędny koszt - denerwuje się tymczasem 30-letnia kobieta. - Zaraz je rozkradną. Lepiej wyremontowaliby przystanki.
Zamojski MZK szuka oszczędności. Dlatego jeszcze w ubiegłym roku zawieszono kursy na linii 6 i 32. Skrócono także trasy dziesięciu innych. Teraz autobusy zamojskiego MZK dojeżdżają tylko tam, gdzie się to spółce opłacało. Zmiany to efekt tzw. badania napełniania autobusów.
Teraz przyszedł czas na kamery. Mają one sprawdzić czy "reforma” przyniosła rezultaty oraz m.in. ilu pasażerów jest wożonych na wybranych liniach. - Kamery widzą wnętrze pojazdów oraz drogę przed nimi - wyjaśnia Zbigniew Białowolski, zastępca dyrektora ds. technicznych w MZK. - Dzięki nim znacznie wzrosło bezpieczeństwo pasażerów. Widzimy też czy ludzie kasują bilety, czy kierowcy zatrzymują się na wszystkich przystankach oraz m.in. jak pracują kontrolerzy. To ważne.
Na razie po trzy kamery zamontowano w dwóch autobusach. Zapisane przez nie dane są później analizowane przez jednego z pracowników w biurze MZK. Koszt tej inwestycji to ok. 6 tys. zł. Czy MZK zamontuje monitoring także w innych, miejskich autobusach? - Zastanawiamy się nad tym - zapewnia Białowolski. - Na pewno znakomicie spełniają one swoje zadanie.