Najpierw do Zamościa dotarły dwa transporty darów, a zaraz za nimi również Orsolya Zsuzsanna Kovács, ambasador Węgier, która tę pomoc zorganizowała. Wsparła w ten sposób zamojskie Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Niepełnosprawnym „Krok za krokiem”, które daje schronienie ukraińskim uchodźcom.
– Cieszę się, że jestem dzisiaj z wami i że mogłam pomóc, choć sytuacja jest taka, że trudno o radość – powiedziała Orsolya Zsuzsanna Kovács, podczas piątkowego symbolicznego przekazania darów. W tym czasie wszystko, co przekazała było już przepakowywane, by trafić do magazynów „Krok za krokiem”.
Ambasador przywołała też słowa Matki Teresy z Kalkuty, które w swoim pierwszym wystąpieniu wypowiedziała, wybrana w czwartek przez węgierski parlament, nowa prezydent tego kraju Katalin Novak: Pokój zaczyna się od uśmiechu. – Mam nadzieję, że tak właśnie będzie – stwierdziła Kovács.
Zainicjowała pomoc dla stowarzyszenia z Zamościa, bo od lat z nim współpracuje i wspiera. – Poprosiliśmy o listę tego, co najpotrzebniejsze, a później ruszyła zbiórka. Zaangażowali się w nią nasi pracownicy, partnerzy, studenci hungarystyki – opowiadała nam pani ambasador.
W transporcie z Warszawy znalazły się m.in. koce, pościel, ręczniki, pieluchy dla dzieci i dorosłych, także medykamenty i żywność długoterminowa.
Wszystko się przyda. Bo od początku wojny na Ukrainie „Krok za krokiem” w swoich placówkach dał schronienie już przeszło 100 uchodźców, a wiadomo, że będą kolejni.
– To nie jest tak, że przyjeżdża tylko dziecko, ale całe rodziny: babcie, dziadkowie, mamy, rodzeństwo. Ojcowie nie, bo oni walczą – mówi Maria Król, szefowa stowarzyszenia. – Dajemy im schronienie na 2-3 dni. Są zaopiekowani, nakarmieni, mogą się wyspać, odpocząć, a my w tym czasie wyszukujemy dla nich miejsca na pobyt długoterminowy, głównie w specjalistycznych ośrodkach, rzadziej w rodzinach.
Jak dotąd, niepełnosprawni uchodźcy i ich bliscy wyjeżdżali z Zamościa do różnych miejsc w Polsce, ale również w Niemczech, Irlandii czy Szwecji.
Stowarzyszenie „Krok za krokiem” ponosi część kosztów tych podróży, ale przede wszystkim musi zorganizować pobyt uciekinierom z Ukrainy w swoich placówkach. – Mamy trochę wlasnych pieniędzy, prosimy o pomoc gdzie się da, organizujemy nieustające zbiórki darów – wylicza przewodnicząca „Krok za krokiem”.
Opowiada, że jak tylko wybuchła wojna, to kazała drukować wielkie plakaty z informacjami w języku ukraińskim o tym, że stowarzyszenie chce pomóc niepełnosprawnym. Zostały rozwiezione na przejścia graniczne. Ludzie je tam widzą, fotografują, przekazują sobie, a później zwracają się o pomoc.
– Telefon dzwoni non stop. Odzywają się pogranicznicy, strażacy, osoby prywatne. Tych, którym trzeba pomóc jest bardzo wiele, a będzie coraz więcej – podsumowuje smutno Maria Król.