Restaurator wygrał sprawę w sądzie i chce kamienicę odzyskać. Zamiast tego musi patrzeć jak magistrat "wpuszcza” do niej nowe firmy.
- W tej kamienicy nadal są nadal prowadzone roboty budowlane - złości się Luigi Tondelli, właściciel "Piwnicy u Włocha” i prezes spółki "Lubet”. - Jakim prawem? Przecież w sądzie wygrałem i prace powinny być natychmiast wstrzymane. Nie dostałem dotychczas zawiadomienia, że urzędnicy się od wyroku odwołali. Zwyczajnie mnie ignorują.
O tej sprawie pisaliśmy wielokrotnie. Spółka "Lubet” w ub. roku stanęła do przetargu na dzierżawę tzw. "Morandówki” i go wygrała. To unikatowa kamienica przy Rynku Wielkim. Restaurator przymierzał się do założenia w niej Domu Pracy Twórczej.
Na podstawie projektu adaptacji budynku, który otrzymał z zamojskiego Urzędu Miasta wyliczył, że do zagospodarowania jest ponad 1,1 tys. mkw. powierzchni. Jednak, kiedy zszedłem do piwnicy stwierdził, że brakuje tam ponad 200 mkw. Okazało się, że ta powierzchnia jest w sąsiedniej kamienicy.
Włoch nie podpisał odbioru lokalu, a urzędnicy rozwiązali z nim umowę i ogłosili nowy przetarg. - Wkurzyłem się i podałem urzędników do sądu - tłumaczy Tondelli. - Wygrałem. Wyrok zapadł ponad miesiąc temu. Kamienica powinna zostać mi wydana. I nic. Nadal kręcą się tam obcy robotnicy. Nie wiem nawet, co tam robią. Być może będę musiał burzyć to, co tam nastawiali. Pisałem w tej sprawie m.in. do prezydenta Zamościa i Zakładu Gospodarki Lokalowej. Nic to nie dało.
Na ostatniej sesji o kłopoty Włocha dopytywał się Krzysztof Zwolan, wiceprzewodniczący zamojskiej Rady Miasta. Iwonna Stopczyńska, zastępca prezydenta Zamościa tłumaczyła, że sprawa nie jest zakończona, bo magistrat zamierza się od wyroku odwołać.
Na razie urzędnicy czekają na sądowe uzasadnienie wyroku. Natomiast Roman Kozak, dyrektor Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej tłumaczył, że część spornej piwnicy została wydzierżawiona jednej z firm… bez przetargu. - Bo nie była ona zaadaptowana na cele handlowe - tłumaczył Kozak.
Krzysztofa Zwolana to nie zadowoliło. - Radnych nikt z urzędników nie powiadomił, że jest taki proces - denerwuje się. - Sprawa jest przykra. Jeśli urząd popełnił błąd, powinien restauratora przeprosić i ją załatwić, a nie wpuszczać bez przetargu nowe firmy. To zaogni konflikt i może skończyć się odszkodowaniami. Co dalej? Na pewno będę się sprawie przyglądać.