Nie pomagają ulotki, pogadanki i mandaty. Zamość upstrzony jest psimi odchodami, które wyłoniły się spod topniejącego śniegu. Mieszkańcy miasta mają już tego dość.
O zalegających psich odchodach wielokrotnie na sesjach mówiła radna Zofia Piłat (SLD). To m.in. dzięki jej inicjatywie zamojski UM wydrukował w ub. roku ulotki, które miały zachęcić właścicieli czworonogów do sprzątania po pupilach.
– To nic nie pomogło – przyznaje radna Piłat. – Wygląda na to, że takie działania są nieskuteczne. Potrzebne są bardziej restrykcyjne. Bo to jak wygląda teraz miasto, jest wręcz nieprzyzwoite.
Wszechobecne w Zamościu psie odchody chluby Perle Renesansu nie przynoszą. Miasto od dawna z nimi walczy.
W 2005 r. zakupiono kilkadziesiąt żółto-czerwonych pojemników na odchody zwierzęce i ustawiono je w całym mieście. Efekty były mizerne.
Dlatego strażnicy miejscy zaczęli namierzać właścicieli wałęsających się psów i dawać im pouczenia i mandaty.
Rozpoczęto też akcję propagandową (ulotki wkładano do skrzynek pocztowych, a plakaty wieszano na klatkach schodowych m.in. kamienic Starego Miasta). Efekt? Żaden.
– Mieszkańcy miasta sami muszą dostrzec ten problem – mówił na jednej z sesji prezydent Marcin Zamoyski. – Gdy widzimy, że pies załatwia się w nieodpowiednim miejscu, zwróćmy uwagę jego panu…
Właściciele psów przychodzą ze swoimi pupilami nawet na cmentarz przy ul. Peowiaków w Zamościu. – Nie raz to widziałam – dziwi się Wiesława Dubienka, przewodnicząca osiedla Planty. – Słów już na to brak…
Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej nie będzie pobłażliwy dla "takich zanieczyszczeń”.
– Daliśmy już kilka mandatów osobom, które nie posprzątały po swoich psach – zapewnia. I dodaje – Można za to zapłacić do 250 zł.