Z pomysłów "promocyjnych” jednego z zamojskich radnych, mieszkańcom miasta najbardziej przypadł do gustu... szkielet wyskakujący z krzaków.
- Bo taka promocja nie może być sztampowa - tłumaczył swoje pomysły radny Wiesław Nowakowski na piątkowej sesji Rady Miejskiej Zamościa.
Zamojski park Miejski jest oczkiem w głowie mieszkańców miasta. Główna jego atrakcja to malowniczy staw, po którym od wiosny
do jesieni pływają dorodne łabędzie i kaczki. Zdaniem Wiesława Nowakowskiego, taka oferta nie wystarczy turystom. W maju ub. roku forsował pomysł zagospodarowania parku. Według niego między kaczkami powinny pływać płaskodenne łodzie zabierające od 8 do 10 osób, a flisacy (najlepiej miejscowi bezrobotni) powinni być ubrani w "stroje z epoki”. Taka flotylla mogłaby zawijać do przystani na parkowej wyspie. - Ale trzeba wcześniej zbadać, jaka jest głębokość stawu i wytyczyć szlaki dla łódek - podpowiadał wówczas Krzysztof Zwolan, wiceprzewodniczący RM. - W parku są stanowiska lęgowe ptactwa.
Elżbieta Cis z Wydziału Gospodarki Mieszkaniowej, Ochrony Środowiska i Infrastruktury Komunalnej, zajmująca się m.in. parkiem, jeszcze w maju obiecała, że "magistrat rozważy taką propozycję”. Na tym się na razie skończyło. Pomysł jednak nie daje spokoju radnemu Nowakowskiemu. Na piątkowej sesji przedstawił jego nową wersję. - Warto nawiązać jeszcze do jakiejś legendy - tłumaczył. - Z wody lub zarośli mógłby wyskakiwać szkielet ludzki. To się turystom spodoba!
Według radnego, bez tych innowacji "mnóstwo pieniędzy miastu przechodzi koło nosa”. - Pan ma bardzo znane nazwisko - kontynuował Nowakowski, zwracając się do Marcina Zamoyskiego. - Warto je także wykorzystać. Mógłby pan z mieszkańcami Zamościa stworzyć książkę kucharską. Tak nas promować. Powstałaby "Kuchnia zamojska po Zamoysku”. Co prezydent na takie pomysły? Na razie nie wiadomo. Ale mieszkańcy Zamościa są zachwyceni. - Podsłuchałem jak jeden z zamojskich dorożkarzy opowiadał turystom prywatną wersję dziejów parku - śmieje się 60-letni zamościanin. - Według niego, zalew został wykopany... hełmami, przez jeńców sowieckich schwytanych w 1920 r. przez Polaków. Wielu Rosjan podobno przy tym padło z wycieńczenia. Taka historia nigdy nie miała miejsca, ale do niej można nawiązać. Taki zamęczony szkielet nieistniejącego Sowieta można zamontować na sprężynie.
- I to będzie naprawdę super - zachwyca się 7-letni Kacperek.