Rozmowa ze Zbigniewem Markuszewskim, trenerem piłkarzy ręcznych KPR Padwa Zamość, występującej w I lidze centralnej
W miony weekend KPR Padwa miała wolne. Wasze spotkanie z Jurandem Ciechanów zostało przełożone na 4 listopada. Dlaczego?
- Rywale mieli problemy z halą w terminie zaplanowanym przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce. Dlatego drużyna z Ciechanowa poprosiła nas o zmianę. Zagramy dopiero w pierwszą sobotę listopada.
- Aby nie wypaść z rytmu meczowego w planach był mecz kontrolny…
- Ostatecznie nie udało nam się znaleźć przeciwnika. Poświęciliśmy czas na eliminację pojawiających się błędów w grze.
- W piątek będziecie mieć okazję do sprawdzenia formy w meczu Pucharu Polski z AZS AWF Biała Podlaska. Trzeba jednak pamiętać, że jest to mecz pucharowy…
- Głupio jest grać spotkanie o nic. Będziemy chcieli wygrać. Zwycięstwo zawsze buduje drużynę. Będzie to mecz na etapie finału wojewódzkiego. Wiadomo, że naszym priorytetem są rozgrywki ligowe. I na tym, w przypadku porażki, będziemy chcieli się skupić.
- Rozegraliście pięć spotkań w I lidze centralnej. Na waszym koncie są trzy zwycięstwa i dwie porażki oraz dziewięć punktów i odległe dopiero 11. miejsce. Jest pan zadowolony z takiego osiągnięcia?
- Trudno porównywać lokaty poszczególnych drużyn. Zespoły rozegrały różną liczbę meczów i podejmowanie jakichkolwiek prób zestawień nie ma sensu. Co do liczby punktów. Przyznam, że na obecnym etapie rozgrywek liczyłem na większą liczbę. Mam na myśli spotkanie derbowe z AZS AWF Biała Podlaska. Przegraliśmy nieznacznie 22:24. Mogliśmy osiągnąć lepszy wynik.
- Od początku borykacie się z różnymi problemami?
- Na nasze dotychczasowe osiągnięcia miało wpływ kilka czynników. Ostatnio gramy bez dwóch ważnych zawodników: Jakuba Kłody i Karola Małeckiego. Ich nieobecność ma wpływ postawę, szczególnie w defensywie. Pierwszy wypadł nam z kadry na dłużej. Karol, być może powróci do nas już na najbliższy mecz z Jurandem.
- Ostatnie spotkanie u siebie z niepokonanym Śląskiem Wrocław Hnadball przegrane 21:29 pokazało słabe punkty Padwy…
- O ile nasza gra w obronie była na przyzwoitym poziomie, to już postawa w ataku pozostawiała wiele do życzenia. Zakładaliśmy, że w meczu z liderem z Wrocławia będziemy zmuszeni do zmiany systemu obrony na ustawienie 4-2. Ponieważ byliśmy bardzo nieskuteczni w ataku pozycyjnym, a czasami także w kontrze, taki wariant defensywy wprowadziliśmy później niż planowaliśmy, dopiero w drugiej połowie. Zaczęliśmy tracić mniej bramek, ale nie potrafiliśmy ich też zdobywać. Bardzo dobrze w bramce Śląska zaprezentował się Bartosz Dudek, z którym pracowałem jeszcze z MMTS Kwidzyn. Trzeba otwarcie przyznać, że lider, który na dziś jest najpoważniejszym kandydatem do awansu do ligi zawodowej, był od nas zdecydowanie lepszy.
- Czy prowadzona przez pana drużyna gra już tak, jak pan sobie założył na obecny sezon?
- Trzeba spojrzeć na to pod każdym kątem. Koniecznie musimy skupię się na technice indywidualnej i skuteczności. Przekonujemy się, że więcej daje o sobie głowa niż nasze umiejętności. I to właśnie na grze pod presją, w stresie, musimy się bardziej skoncentrować i próbować sobie z nią poradzić. Jestem pewien, że z meczu na mecz drużyna będzie grać coraz lepiej. W tym sezonie nasza liga jest bardzo wyrównana. Wyniki, szczególnie beniaminków: SMS Kielce, Juranda Ciechanów i Miedzi Legnica, pokazują, że każdy z każdym może wygrać.