W kraju doszło do kilkudziesięciu zakażeń bakteriami wywołującymi jersiniozę.
- Chorobę tę zdiagnozowano w kraju na przestrzeni ostatnich dwóch lat, ale liczba zachorowań nie skłania do podjęcia szczególnych środków na terenie naszego województwa - uspokaja dr Janusz Słodziński, kierownik działu epidemiologii Wojewódzkiej Stacji Epidemiologicznej w Lublinie. - W tym roku odnotowaliśmy 5 zachorowań, w ubiegłym roku 3 zachorowania. Naturalnie konieczna jest obserwacja, monitorowanie, ale powodu do obaw nie ma.
Jak mówi doktor Słodziński, najbardziej niepokojące jest to, że bakterie namnażają się w chłodnym środowisku, np. w lodówce. Może tam trafić mięso, najczęściej wieprzowe, już zakażone lub przez nieodpowiednie, wspólne przechowywanie mogą się od niego zakazić inne produkty. Bakterie mogą znajdować się w niepasteryzowanym mleku.
- Okres letni powoduje, że zachorowań jest więcej - twierdzi doktor. - Jemy potrawy z grilla, a nie zawsze są one odpowiednio przygotowane termicznie, możemy spożyć niedogotowane mięso. To jest potencjalne źródło zakażenia.
Jersinioza ma objawy podobne, jak salmonelloza - ból brzucha, biegunka, czasem temperatura. Chociaż nie jest to choroba brudnych rąk, trzeba jednak uważać, aby po przygotowaniu surowego mięsa umyć je dokładnie. Można bowiem przenieść bakterie na inne produkty.
- Jersinioza może mieć przebieg łagodny, ale niebezpieczna jest u dzieci, podobnie jak salmonelloza i inne choroby wywołujące biegunkę - mówi J. Słodziński. - Czasem objawy przypominają zapalenie wyrostka robaczkowego. Przeprowadzane są badania serologiczne, które wykazują obecność bakterii w organizmie.
Nie można jednak wykluczyć, że zachorowań jest nieco więcej niż podają statystyki, bo choroba często ulega samouleczeniu i nie zawsze jest diagnozowana przez lekarzy pierwszego kontaktu oraz nie zawsze kierują oni chorego na badania.