Już w czwartek Rada Miasta ma głosować nad oddaniem w 30-letnią dzierżawę miejskich gruntów przy Dzierżawnej, gdzie jeden z najbogatszych Polaków obiecuje zbudować ośrodek piłkarski. Ratusz milczy jednak o tym, jak zamierza zabezpieczyć interesy miasta na wypadek, gdyby inwestor nie dotrzymał słowa.
Założona przez Zbigniewa Jakubasa spółka Lubelska Akademia Futbolu miałaby wydzierżawić od miasta 11,6 ha gruntu w rejonie ul. Dzierżawnej i Przeskok. Mowa o części terenów, z których latem eksmitowano Lubelski Klub Jeździecki za zaległości wobec Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Na wspomnianych 11,6 ha Jakubas obiecuje zbudować ośrodek szkoleniowy: siedem boisk, w tym jedno sezonowo kryte, obok budynek z halą sportową, nie tylko dla piłkarzy. W pierwszym etapie miałby powstać budynek i cztery boiska. – Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zobaczycie to we wrześniu przyszłego roku – zapewniał radnych Zbigniew Jakubas.
Los w rękach radnych
Plany biznesmena zależą teraz głównie od tego, czy w czwartek Rada Miasta zgodzi się na propozycję prezydenta, który chce bez przetargu i to na 30 lat wydzierżawić miejski grunt Lubelskiej Akademii Futbolu.
Propozycji przyklasnęli radni z klubu prezydenta. – Uważam, że pomysł pana Jakubasa jest krokiem we właściwym kierunku. Te tereny powinny być zagospodarowane na potrzeby sportu – mówi radny Marcin Nowak (klub prezydenta Żuka), wiceprzewodniczący Rady Miasta.
Również radni opozycyjnego klubu radnych PiS nie negują pomysłu na wydzierżawienie gruntów, ani deklaracji wybudowania tu ośrodka treningowego. – Na pewno jest to jakiś pomysł i to ciekawy – ocenia radny Tomasz Pitucha (PiS). – Zwłaszcza w połączeniu z przejęciem Motoru Lublin przez pana Jakubasa.
Cicho o gwarancjach
Radni z obu stron sali przyznają jednak, że na razie nic nie wiadomo o tym, jak prezydent zamierza w umowie dzierżawy zabezpieczyć interesy miasta na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. – Przed radnymi jest potężna odpowiedzialność za wielopokoleniową decyzję, dlatego trzeba też pytać o zabezpieczenie umowy i takie pytania zamierzam zadać – deklaruje Nowak. – Na pewno będziemy o to jutro dopytywać.
My zdążyliśmy już o to spytać, ale rzeczniczka prezydenta nie podała żadnych konkretnych rozwiązań. Tłumaczyła, że najpierw radni muszą podjąć uchwałę zezwalającą prezydentowi na zawarcie umowy dzierżawy, a potem będzie można się zastanawiać nad treścią samej umowy.
– Dopiero podjęcie takiej uchwały i uzyskanie zgody Rady Miasta na wydzierżawienie tych nieruchomości, pozwoli na rozpoczęcie prac i negocjacji nad umową dzierżawy – przekazuje nam Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta miasta. – Umowa ta określać będzie w szczególności zasady udostępnienia i zwrotu nieruchomości celem zabezpieczenia interesów gminy Lublin jako wydzierżawiającego – dodaje Duma i zapewnia, że umowa będzie zawierać także „rygory dotyczące obowiązku i terminu realizacji” obiecanych obiektów.
Jakie konkretnie obiekty mają być wpisane do umowy? Jakie terminy ich wykonania? Jakie kary umowne za ewentualne niedotrzymanie słowa? O tym Ratusz milczy. Również od przedstawicielki inwestora nie udało nam się wczoraj uzyskać informacji o zabezpieczeniu umowy.
Trzeba się zabezpieczać
* O tym, jak ważne są solidne gwarancje, władze Lublina przekonały się już kilka lat temu, gdy miasto żyło sprawą wielkiego ośrodka żeglarskiego, jaki nad Zalewem Zemborzyckim obiecywał zbudować (nie tak bogaty jak Jakubas) przedsiębiorca Artur Kawa z fundacją Lubelskie Centrum Żeglarstwa.
W listopadzie 2011 r. fundacja wzięła w 30-letnią dzierżawę nieruchomość na Marinie i obiecywała stworzyć w trzy lata ośrodek żeglarski. W umowie zapisano, że jeśli ośrodek nie powstanie w takim terminie, fundacja zapłaci karę w wysokości 5 mln zł pomniejszoną o faktyczne wydatki na projekt centrum. Szybko okazało się, że kara jest iluzoryczna, bo fundacja nie miała majątku.
* Porażką miasta jest też jak dotąd sprawa Arkad. Mowa o miejskim terenie między ul. Lubartowską a Świętoduską, który 15 lat temu został oddany w użytkowanie wieczyste spółce Arkady. Miała ona zbudować w wyznaczonym terminie podziemny parking i centrum handlowe. Termin kilkakrotnie przesuwano, ale obiecane obiekty nie powstały. Miasto skierowało sprawę do sądu, domagając się rozwiązania umowy i zapłaty 4 mln zł kary umownej. Niedawno pozew miasta został oddalony.
* Rekompensatę w wysokości 1,8 mln zł zapłacił przed laty władzom miasta właściciel hipermarketu E.Leclerc przy ul. Zana. Gdy wprowadzał się na ten teren, obiecał zbudować nie tylko sklep, ale również centrum rozrywki z kinem. Ostatecznie nie stworzył takich atrakcji, a najgłośniejszym z miejskich wydatków za wspomniane 1,8 mln zł było składane lodowisko kupione za 700 tys. zł przez ówczesnego prezydenta Andrzeja Pruszkowskiego.