Przyszłe panny młode dziwią się zwykle, gdy przy zakupie sukni doradza im mężczyzna. Czasami podchodzą do jego rad nieufnie. Inaczej jest jednak gdy zajmuje się nimi Łukasz Przychodzeń. Do jego lubelskiego salonu ciągną klientki z całej Polski.
Suknie ślubne w życiu Łukasza Przychodzenia pojawiły się przypadkowo.
– Od zawsze zawodowo miałem związek z branżą ślubną. Zaczynałem od dekoracji ślubnych. Potem pojawił się wynajem samochodów. W pewnym momencie miałem taki okres w życiu, że często bywałem na weselach jako osoba towarzysząca. Obserwowałem panny młode i zauważyłem, że stylizacje kobiet z wesela na wesele niczym się nie różnią. Może jedynie koronką. Nie wspomnę już o doborze fasonu do sylwetki – wspomina Łukasz Przychodzeń. – Bardzo nie podobało mi się to co było wtedy dostępne na rynku. Dlatego postanowiłem wnieść trochę świeżości i, nie ukrywam, zamieszać.
>>Złota Setka 2021 – dodatek Dziennika Wschodniego do pobrania w tym miejscu<<
W 2012 roku Przychodzeń otworzył w jednej z lubelskich galerii handlowych swój pierwszy salon Ladies&Gentlemen. Początkowo mogli ubierać się w nim także panowie ale po kilku latach zrezygnowano z tej części działalności. Wtedy też salon został przeniesiony na ulicę Zamojską gdzie skupiono się na pannach młodych. Poza wyborem sukni i dopasowania jej do sylwetki zaczęto organizować konsultacje z zakresu upięcia włosów, makijażu czy doboru odpowiedniego koloru sukni wynikającego z podstaw analizy kolorystycznej. Do dziś w Atelier zajmuje się tym makijażystka i stylistka Anna Żarko. To ona tworzy pełny wizerunek kobiet w najważniejszym dla nich dniu. Razem z Łukaszem tworzą duet, który został doceniony przez klientki. Można to zauważyć obserwując drzwi do salonu, które niemal nigdy się nie zamykają.
– Kiedy zaczynałem przyszłe panny młode szukały czegoś wyjątkowego. Na lokalnym rynku dużo było salonów z modą ślubną, ale niemal wszędzie można było znaleźć tylko bardzo zbliżoną do siebie ofertę. Dlatego zacząłem współpracę z firmami na wyłączność. Niektóre kreacje sprzedawałem jako jedyny w województwie, a niektóre jako jedyny w kraju – podkreśla właściciel Ślubnego Atelier.
Ślubny strzał w dziesiątkę
Pierwszą firmę Przychodzeń znalazł sam. Po 10 latach działalności osiągnął tak silną pozycję na rynku, że kolejne firmy same zabiegają już o to by ich suknie znalazły się w ofercie Ślubnego Atelier.
– Od początku stawiałem na produkty premium. Nie patrzyłem tyle na cenę sukni, co na jej oryginalność, dobór materiałów czy jakość wykonania – opowiada. – Jednocześnie zależało mi na tym, żeby w moim salonie ubrać mogła się każda panna młoda niezależnie od grubości portfela. W pierwszych zamawianych kolekcjach łączyłem więc suknie tańsze z droższymi. Okazało się jednak, że na suknie tańsze nie ma dużego popytu.
Przechodzeń podkreśla, że najważniejsza nie jest cena, a to jak kobieta się czuje i jak wygląda w konkretnej sukni. Zależy mu żeby pięknie się prezentowała i żeby była świadoma tego, że w jednym z najcudowniejszych dni swojego życia olśniewa.
– Dlatego zdarza się, że gdy przychodzi do mnie klientka świadoma tego co chce kupić – a osób świadomych jest coraz więcej, bo kobiety bacznie śledzą to, co jest modne i to, co pokazywane jest na targach ślubnych oraz w internecie – doradzam jej inny zakup. Czasami nie muszę długo namawiać, bo pani zakłada wymarzoną sukienkę i sama ma poczucie tego, że nie wygląda w niej idealnie. Zdarza się jednak, że moja propozycja jest z góry odrzucana jako „kompletnie nie w jej stylu”. Po przymierzeniu kilku innych sukienek klientka zwykle przestaje jednak być już tak bardzo stanowcza i decyduje się, często na odczepnego, przymierzyć kreację jaką wybrałem. To bardzo miłe, gdy to właśnie ta sukienka okazuje się strzałem w dziesiątkę – mówi Łukasz Przychodzeń.
Klientki wymusiły rozwój
Co już wkrótce królować będzie na ślubnym kobiercu? W sezonie wiosna/lato 2023 promowane są suknie gładkie z dopinanymi trenami ale bez koronek. Pojawiają się fantazyjnie ułożone grubsze materiały lub materiały błyszczące. Gdzieniegdzie dopuszczane są elementy biżuteryjne. Zachwycać będzie też prześwitujący gorset bieliźniany z widoczną miseczką stanika i opadającymi ramiączkami.
– Takie tendencje będą rządzić także moją autorską kolekcją, bo od kilku już lat projektuję suknie sygnowane swoim imieniem i nazwiskiem. Tworzenie ich nie jest łatwe. To nie jest zadanie dla jednej osoby. Ja mogę mieć fajny pomysł, ale to w szwalni, z którą współpracuję trwa praca nad tym, jak taką sukienkę stworzyć konstrukcyjnie, by dobrze leżała i dobrze się prezentowała – przyznaje pan Łukasz.
Takie podejście do pracy sprawia, że do salonu w centrum Lublina przyjeżdżają klientki nie tylko z całego regionu ale i z całej Polski. Wiele z nich dzwoni z pytaniem, czy suknie można przymierzyć także w innych częściach kraju.
– To klientki wymusiły więc na nas ekspansję – śmieje się Przychodzeń. – Miesiąc temu powstał nowy salon w Warszawie. W samym centrum, w okolicy kilku innych salonów ślubnych. Zawsze wiedziałem, że nasze projekty wyróżniają się, ale nie spodziewałem się, że już w pierwszym miesiącu sprzedamy kilka sukni. Byłem przekonany, że nic nie sprzedam, bo nie było tam dużej reklamy. Będę obserwował jeszcze sytuację, ale jeśli Warszawa okaże się strzałem w dziesiątkę to następnym miastem, w którym otworzę Ślubne Atelier będzie Gdańsk.
ZŁOTA SETKA 2021 - POBIERZ PEŁNY RANKING NAJLEPSZYCH FIRM LUBELSZCZYZNY
Otwarcie Atelier w Warszawie było planowane jeszcze przed pandemią i lock downem. Plany trzeba było odłożyć na bardziej sprzyjający czas chociaż koronawirus nie wpłynął negatywnie na pracę Ślubnego Atelier.
– Bardzo dobrze wspominam ten czas, bo wtedy odpocząłem – śmieje się szef salonu przy ul. Zamojskiej. – A mówiąc już całkiem poważnie, specyfika naszej pracy polega na tym, że zimą najczęściej spotykamy się z klientkami, które planują swoje wesele w kolejnym roku. Ponieważ pierwsze zamknięcie kraju miało miejsce wiosną dla nas był to czas, gdy kreacje były już szyte. W pierwszym roku pandemii wydawaliśmy więc zamówione suknie w miarę normalnie. Jeśli ślub musiał być przesunięty, przekładaliśmy po prostu odbiór. Finansowo ten rok nie był dla nas trudny.
Przychodzeń pamięta tylko jeden przypadek, w którym przyszła panna młoda zdecydowała się zmienić złożone już zamówienie wybierając suknię znacznie skromniejszą. Wyszła z założenia, że skoro nie będzie hucznego wesela to nie potrzebuje kosztownej kreacji. Inne panie na taki krok się nie zdecydowały. Tłumaczyły, że bez względu na ilość gości muszą się pięknie prezentować i podczas uroczystości, i na zdjęciach.
– Zobaczymy jaki, ze względu na szalejącą inflację, będzie ten rok. Widać ją już także w cenach sukien ślubnych. Nowe ceny są wyższe o 800-1200 zł od dotychczasowych. Na razie nie wiemy jak zareagują na to klientki. Być może wybierać będą nieco tańsze suknie – zastanawia się Łukasz Przychodzeń i dodaje: – Prognozuję też inne zmiany. Już teraz widzimy, że wesela są dużo mniejsze. I nie chodzi tu tylko o koszty dla młodych związane z tzw. talerzykiem. Na udział w uroczystości decyduje się coraz mniej zaproszonych gości. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że muszą oni kupić sobie kreacje i przygotować prezent lub „kopertę” to coraz mniej osób może sobie na to pozwolić. Na Lubelszczyźnie mniej jest już wesel na 300–400 osób. Większość planowana jest na 200–250 gości. Ostatnio miałem klientkę, która zaprosiła 270 osób. Udział w uroczystości potwierdziło 107. Obawiam się, że ta tendencja najbardziej ugodzi w restauratorów, bo pozycja salonów sukien, fotografów, czy DJ-ów wydaje się być niezagrożona.