Był taki moment, że sprzedaż była tak duża, że zakłady meblowe nie dawały rady zaspokoić potrzeb rynku – mówi Janusz Fijałek, właściciel firmy Meble Polskie z Zamościa.
Kiedy rozpoczęła się historia Polskich Mebli?
- W 1992 roku zaczęliśmy sprzedawać gotowe meble we własnych sklepach, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych uruchomiliśmy własną produkcję. Dziś ze sklepów pozostało już tylko nasze stoisko firmowe przy ulicy Szczebrzeskiej 27 w Zamościu, ale w międzyczasie doczekaliśmy się jednego zakładu w miejscowości Zawada 47 oraz drugiego, przez ul. Strefowej 10 w Zamościu. Zatrudniamy około 600 osób, ale cały czas zapraszamy do siebie nowych pracowników.
Kogo poszukujecie?
- Przedstawicieli wielu zawodów, m.in. tapicerów, szwaczek, montażystów, inżynierów, logistyków oraz programistów, robotyków, technologów. Fabryka, którą stworzyliśmy, jest zakładem wysokiej technologii i pracujemy w nim według standardów 4.0. Właśnie wprowadzamy nowe oprogramowania dla całej firmy. Zmierzamy do sytuacji, w której program po jego sparametryzowaniu będzie zarządzać produkcją firmy, natomiast pracownicy mają w większości tylko kontrolować ten proces.
>>>Ranking Złota Setka 2020 do pobrania w tym miejscu<<<
Widzę tu sprzeczność. Z jednej strony szukacie pracowników, a z drugiej mówimy o postawieniu na automatyzację, która wiązać będzie się przecież z tym, że będziecie potrzebować mniej ludzi.
- Naszą produkcję opieramy teraz na dwóch nogach. Pierwsza to automatyzacja, robotyzacja i informatyka. Druga to wysokiej klasy specjaliści, a możemy się pochwalić, że u nas specjalistami są zarówno szwaczki i tapicerzy, jak i inżynierowie, którzy zajmują się robotyką, czy informatycy, którzy wdrażają nowe oprogramowanie. Dlatego jeśli nasi pracownicy zmieniają swoją drogę zawodową – z różnych względów - wszędzie są bardzo chętnie przyjmowani, bo są fachowcami wysokiego szczebla.
Dzięki wspomnianym zmianom w technologii produkcji zmienia się profil zatrudnienia i kwalifikacji pracowników. Zmniejszamy więc zatrudnienie w stosunku do ilości wykonanych towarów, ale z drugiej strony nie zmniejszamy produkcji. Co więcej, zwiększamy ją rokrocznie. W 2020 roku było to ok. 20 procent.
Jak to jest możliwe? Ubiegły rok to rok pandemii. Wydawałoby się, że ludzie nie myśleli w tym czasie o zakupie mebli.
- Wręcz przeciwnie. Siedząc przymusowo w domach ludzie przyglądali się na czym siedzą, co ich otacza i często byli niezadowoleni. Chcieli zmian. Był taki moment, że sprzedaż była tak duża, że zakłady meblowe nie dawały rady zaspokoić potrzeb rynku.
Jak wyglądała wasza praca w pandemii?
- Na przełomie marca i kwietnia mieliśmy miesiąc przestoju. Później pracowaliśmy na zmiany i ostatecznie wdrożyliśmy pracę we wszystkich zakładach według wszystkich zasad sanitarnych. Oczywiście zdarzały się przypadki, że któryś z pracowników chorował, ale reszta zakładu pracowała normalnie.
Gdyby więc miał pan ocenić rok 2020 dla pana firmy to byłaby to ocena…
- Zdecydowanie pozytywna. Biorąc pod uwagę całą grozę sytuacji związanej z epidemią, to jestem zadowolony. Oczywiście nie wiedząc jeszcze, że spadnie na nas pandemia, liczyliśmy nie na 20-, a na 40-procentowy wzrost produkcji. Ale już wkrótce do tego dojdziemy. W ciągu 2-3 lat chcemy dwukrotnie zwiększyć wartość produkcji. To się uda, bo w nowym zakładzie uruchomiliśmy dotychczas zaledwie trzy linie produkcyjne, a możemy mieć ich 8. W tej chwili zaczynamy też budowę nowego magazynu, który będzie miał 1,2 ha i pozwoli nam na większy rozwój. Również do zakładu w Zawadzie chcemy dobudować dodatkowy magazyn.
Nowy zakład produkcyjny także jest imponujący.
- Na dziś to 2,5 hektara hal pod dachem, z klimatyzacją, ogrzewaniem z rekuperacją, przyjazny środowisku i zgodnie z najwyższymi standardami socjalnymi, budowany pod kątem planowanej technologii. W dodatku to zakład budowany w całkiem innej technologii niż większość podobnych – to hale w strukturze beton i wełna, dzięki czemu zmniejszyliśmy drastycznie zagrożenie pożarowe. Bezpieczeństwa strzeże system z 2500 zraszaczami połączonymi 10 km rur.
W jakich meblach się specjalizujecie?
- Przede wszystkim robimy łóżka tapicerowane projektowane przez naszych technologów. Zdarza się też, że pomysły podrzucają nam klienci. Wsłuchujemy się w takie sugestie, bo ludzie wiedzą najlepiej, co chcieliby mieć u siebie w domach. W ciągu ostatnich 5 lat największym zainteresowaniem cieszą się tzw. łóżka kontynentalne z warstwowymi materacami. Specjalizujemy się w nich, aczkolwiek nie uciekamy też od produkcji innych rzeczy: samych materaców czy sof i foteli.
Co trzeba zrobić, by móc z małej działalności przejść na tak wysoki poziom produkcji i konkurować ze znanymi firmami?
- Najważniejsza jest jakość, elastyczność działania i terminowość. Co ważne terminowość dotyczy również płatności za surowce. W ciągu 20 lat działalności zdarzyło nam się tylko jedno jednodniowe spóźnienie jednego samochodu. Jesteśmy z tego dumni, bo bycie niezawodnym na rynku sprawia, że firma jest dobrze postrzegana. Doceniają to największe przedsiębiorstwa, takie jak Ikea, dla których produkujemy. Ale walka o opinię to też konieczność spełniania najwyższych standardów socjalnych, czyli wszystkiego począwszy od porządku na hali, poprzez właściwą dokumentację, po wypłaty na czas. Przez te 20 lat nie spóźniliśmy się z nimi ani razu.
Powiedział Pan, że produkujecie meble dla Ikei. Gdzie jeszcze je wysyłacie?
- Nasze meble sprzedajemy praktycznie w całej Europie od Chorwacji po Szwecję. Od Hiszpanii po Niemcy. Z całego świata sprowadzamy natomiast surowce, z których tworzymy nasze meble.
Na koniec wróćmy do automatyzacji. Pracujecie w standardzie 4.0. Co to oznacza?
Jak wspomniałem wcześniej: dążymy do zarządzania i kontroli procesów produkcyjnych przez oprogramowanie. W naszej firmie posiadamy ok. 300 komputerów połączonych 40 kilometrami sieci komputerowej, w tym 10 kilometrów światłowodów. Wykorzystują je wszyscy pracownicy, łącznie ze szwaczkami, czy tapicerami. Oprócz zadań ściśle zawodowych mogą oni sprawdzić tam, ile danego dnia zarobili i jakie będzie ich miesięczne wynagrodzenie. Zresztą już wkrótce możliwość zalogowania się do systemu każdy z pracowników będzie miał też w domu. Nawet informacje o urlopach i dniach wolnych będzie można przesyłać właśnie w ten sposób zdalnie do firmy. Bezpieczeństwa i ciągłości produkcji strzeże ok. 160 kamer. Połowa naszej kadry to kobiety, ponieważ posiadamy zautomatyzowane linie produkcyjne i pracownicy nie musza nosić mebli – są on transportowane na automatycznych transporterach.