W czwartek Górnik Łęczna wygrał pierwszy wiosną mecz na własnym stadionie. Zielono-czarni pokonali 3:0 Chrobrego Głogów, a dwie z bramek zdobył w końcówce spotkania. Oto co po końcowym gwizdku powiedzieli szkoleniowcy obu ekip
Kamil Kiereś (Górnik)
– Przed spotkaniem z Chrobrym pracowaliśmy nad aspektem mentalnym. Całym sztabem prowadziliśmy rozmowy z drużyną, jak i z poszczególnymi zawodnikami. W jakimś stopniu to się udało. Po meczu z Radomiakiem musieliśmy podjąć trudne decyzje personalne i wyciągnąć wnioski. Potwierdziliśmy to na boisku. Mecz był trudny. Chrobry to drużyna środka tabeli, ale to mocny zespół. Wygrali m.in. z Radomiakiem, czyli w miejscu, którym my polegliśmy. Widać od początku, że mieli swój pomysł na ten mecz.
Zaprezentowaliśmy styl Górnika Łęczna. Była równowaga między atakiem i obroną. Płynność w przechodzeniu z fazy do fazy. Pojawił się atak pozycyjny. Notowaliśmy mało start. Zawodnicy byli skoncentrowani i czujni. Ten mecz trzeba było rozegrać nie spiesząc się.
Pierwsza połowa była wyrównana. W przerwie mówiłem zawodnikom, żebyśmy nie grali radośnie w drugiej odsłonie. Musieliśmy być dalej skoncentrowani. I to przyniosło rezultaty. Już w 51. minucie akcja duetu Krykun-Kalinkowski przyniosła zagrożenie pod bramką Chrobrego. Cierpliwość i konsekwencja to rzeczy, które nas cechowały.
Bramki mogły się podobać. Dośrodkowanie Orłowskiego, gol Śpiączki. Druga bramka to powrót Golińskiego. Warto podkreślić rolę zmienników. Trzecią bramkę wypracował Michał Mak, a sfinalizował Bartłomiej Kukułowicz.
Zrealizowaliśmy, co sobie zaplanowaliśmy. Zależało nam na tym, żeby święta spędzić o smaku zwycięstwa. Przed nami Wielkanoc, odpoczynek. Spotykamy się dopiero w poniedziałek.
Ivan Djudjević (Chrobry)
– Jest to wstyd, i dla zespołu, i dla mnie. Nie możemy grać w taki sposób, w jaki graliśmy z Górnikiem. Jeszcze do momentu pierwszej bramki zespół nie prezentował się źle, bo Górnik wtedy mocno nie zagrażał. Wiedzieliśmy, że Górnik będzie czekał, że po dwóch przegranych meczach na pewno nie będzie chciał na nas od razu ruszyć. Sami byliśmy cierpliwi w ataku. Momentami nam się to udawało, ale zabrakło nam sytuacji. Dużo zagrożeń stwarzaliśmy ze stałych fragmentów gry. Kilka strzałów, lecz bez przekonania. Po pierwszej bramce to wszystko było na własne życzenie. Mecz gra się 90 minut, a nie 60. O to mam ogromne pretensje do swoich zawodników. Pozostaje dalej pracować. W następnym tygodniu mamy derby z Miedzią.