To mógł być scenariusz jak z romantycznego filmu. 59-latka spod Łukowa poznała w Internecie amerykańskiego lekarza, pracującego na misji wojskowej ONZ w Jemenie. Pisał jaki jest samotny i nieszczęśliwy. Wokół wojna, nienawiść, cierpienie. Miał już tego dość. Korespondowali przez portal społecznościowy przez miesiąc. Głownie nocami. Mówił, jak okropnie się boi. Marzył tylko o jednym: zamieszkać z nią pod Warszawą. Miał matkę Polkę. Wystarczył miesiąc, żeby „lekarz z Jemenu” oskubał rozkochaną w nim kobietę na 257 tys. zł. Mieszkanka powiatu łukowskiego stała się ogólnopolską rekordzistką. Barry Harisson, bo takie personalia zwykle podaje „lekarz z Jemenu”, powrócił. I tylko w grudniu zarobił na „internetowych romansach” ponad 400 tys. zł. Zaatakował na Pomorzu, na Warmii, w Małopolsce.
Nadkom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu, który prowadził wiele takich spraw na łamach lokalnej gazety przestrzegał: Oszuści profilują swoje ofiary. Zarzucają sieć, ale szukają konkretnego profilu. Wiek najlepiej powyżej 40 lat, ale i 50, 60. Nieudane małżeństwo, nieudany związek, samotność, ale nie do końca ta z wyboru. Miejsce przestępstwa a właściwie złapania ofiary to zwykle portal społecznościowy. Tu często wszystko widać, jak wyglądamy, co mamy, nie trzeba się wysilać. Wszystko podane jak na tacy. Na kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt prób może złapać się jedna dwie osoby, to wystarczy. „Gdy otrzymuję telefon od oficera dyżurnego mówiącego, że „znów lekarz atakuje i że trzeba szybko coś napisać w mediach” to wiem, że to oszustwo miało swój początek 2 może 3 miesiące temu, a może i dawniej.”
Cytuje wspomnienia oszukanej: „Poznaliśmy się miesiąc temu przez Internet. Piszemy godzinami. Głównie nocą. On jest żołnierzem. Jest w Jemenie. 16 maja miał wyjechać do innej bazy. Dziś jest 20 maja. Nie wiem już, co robić przestał się odzywać. Mówił, że się boi”. Tak wygląda relacja kobiety, która nawiązała znajomość z mężczyzną przedstawiającym się jako amerykański żołnierz będący na misji w Iraku. Po 4 dniach odzywa się. Znów jest radość i znów mogą pisać. Okazało się, że ich konwój został ostrzelany z granatnika. Oni się odłączyli. Po dwóch dniach ich odnaleźli. Magiczne zdanie „Myślałem cały czas o Tobie” ma w tym momencie swoją moc”
Podobnie było z mieszkanką powiatu łukowskiego.
– Na początku grudnia mężczyzna poprosił kobietę o pieniądze potrzebne na rezerwację biletu lotniczego do Polski– relacjonuje aspirant sztabowy Marcin Józwik, rzecznik łukowskiej policji. Nasza bohaterka bez zawahania przelała na jego konto kilka tysięcy złotych. – Następnego dnia rzekomy lekarz poinformował ją o wysłanej paczce, w której miały znajdować się „duże pieniądze”. Z kolei, 59–latka miała opłacić tylko ubezpieczenie. Ale jak się później okazało jeszcze prowizję, opłatę manipulacyjną, a także karne odsetki– wymienia Józwik. W sumie, w kilkunastu przelewach kobieta wpłaciła na konto nowego znajomego 107 tys. zł ze swoich oszczędności. Ale na tym nie koniec, bo pożyczyła jeszcze od syna 50 tys. zł i zapożyczyła się w banku na kolejne 100 tys. zł. Wszystko zasiliło konto mężczyzny z polskimi korzeniami.
Aż w końcu przyszedł ten krytyczny moment. – Po kolejnym żądaniu zapłaty za pobyt hotelowy przedstawicieli firmy, która miała dostarczyć paczkę, kobieta zorientowała się, że nie korespondowała z amerykańskim lekarzem – przyznaje policjant. Sprawa stała się jasna– 59–latka padła ofiarą oszusta. Nowa znajomość kosztowała ją w sumie 257 tysięcy złotych.
Łukowska policja prowadzi teraz postępowanie w tej sprawie i jednocześnie ostrzega przed takimi „znajomościami”. – Należy być ostrożnym. Zwłaszcza, jeśli poznana przez Internet osoba prosi nas o pieniądze. Oszuści działają według pewnych schematów – zwraca uwagę rzecznik policji. Zazwyczaj nie chcą rozmawiać przez telefon, nie podają dokładnych lokalizacji swojego zamieszkania, czy innych osobistych informacji. – Poprzez regularny kontakt i przedstawianie fałszywych historii zdobywają zaufanie ofiary, a następnie proszą o pomoc finansową – tł