Polski Cukier Pszczółka Start Lublin przegrał kolejny mecz. Tym razem od podopiecznych Tane Spaseva lepszy okazał się Anwil Włocławek, który wygrał niedzielne spotkanie 90:81.
Tegoroczny świąteczny klasyk miał piękną oprawę. O nią postarali się m.in. kibice Anwilu Włocławek, którzy mimo pory sprzyjającej siedzeniu przy suto zastawionym stole, zdecydowali się pojawić w Hali Mistrzów. O poziom sportowy natomiast zadbali zawodnicy miejscowego Anwilu oraz Polskiego Cukru Pszczółka Start Lublin. Oba zespoły stworzyły ciekawe widowisko, z którego zwycięsko wyszli gospodarze.
Mecz we Włocławku był debiutem w „czerwono-czarnych” barwach Michaelyna Scotta. 28-letni Amerykanin jest dobrze znany w naszej lidze, bo w sezonie 2018/2019 grał w Ostrowie Wielkopolskim. W miejscowej Stali wystąpił w 32 meczach i zdobywał średnio 11,9 pkt. Sięgnął również po Suzuki Puchar Polski. Później przeniósł się do G-League, gdzie reprezentował barwy Salt Lake City Stars. Obecne rozgrywki natomiast rozpoczął w BC Siroki. W Bośni i Hercegowinie zagrał jednak tylko 6 razy. W tym czasie zdobywał średnio zaledwie 9,5 pkt na mecz.
Scott na parkiecie po raz pierwszy pojawił się w połowie pierwszej kwarty. W inauguracyjnej akcji wziął piłkę i próbował ograć Luke’a Petraska. Udało mu się to połowicznie, bo zdołał oddać rzut, ale był on mocno niecelny. Zresztą cała pierwsza połowa w jego wykonaniu nie była najlepsza – nie zdobył w niej żadnego punktu i miał tylko jedną asystę. Na szczęście lepiej radzili sobie jego koledzy. Mowa tu zwłaszcza o Mateuszu Kostrzewskim i Elijahu Wilsonie.
32-letni Polak rozpoczął mecz od 7 kolejnych punktów, Wilson z kolei pociągnął zespół w trudnym momencie i pomógł wyprowadzić Start na prowadzenie w drugiej kwarcie. Swoje zrobił również Tane Spasev, który pomógł drużynie zarządzając w odpowiednich momentach obronę strefową. W efekcie lublinianie po pierwszej połowie sensacyjnie prowadzili 42:40.
Anwil to jednak w tym sezonie kandydat do mistrzostwa Polski. To jaka jest różnica między czołówką, a ogonem ligi pokazała końcówka meczu. Trzecia kwarta była typową przepychanką, po której na tablicy wyników widniał remis. W ostatniej koszykarze z Włocławka nie dali lublinianom szans.
W kluczowych momentach trafiali rzuty za 3 pkt. Tu trzeba podkreślić kapitalną grę Jonaha Mathewsa, a także niesamowite asysty Kamila Łączyńskiego. W Starcie brakowało natomiast rozgrywającego. Tweety Carter w kluczowych momentach popełniał straty, a jego zmiennik, Scott, przez cały mecz walczył głównie sam ze sobą. Prawdopodobnie Amerykanin będzie grał lepiej w kolejnych meczach, ale ważne jest, aby formę budował bardzo szybko. Po porażce we Włocławku czas ucieka Startowi jeszcze bardziej gwałtownie. Za chwilę może okazać się, że nie będzie już czego zbierać i szanse na utrzymanie się w Energa Basket Lidze staną się iluzoryczne.
Anwil Włocławek – Polski Cukier Pszczółka Start Lublin 90:81 (23:14, 17:28, 22:20, 28:19)
Anwil: Mathews 17 (3x3), Bell 17 (3x3), Łączyński 15 (1x3), Petrasek 10, Dimec 8 oraz Bojanowski 16 (3x3), Dykes 5, Woroniecki 2, Olesiński 0, Szewczyk 0,
Start: Kostrzewski 21, Melvin 15 (4x3), Taylor 10, Wilson 9 (1x3), Carter 5 (1x3) oraz Dziemba 15 (3x3), Scott 4, Szymański 2, Stopierzyński 0, B. Pelczar 0, Jeszke 0.
Sędziowali: Proc, Kom Njilo, Pietrzak. Widzów: 3011.
Fot. Piotr Michalski