Na szczycie nie jest metafizycznie. Tam, na wysokości 6960 metrów, każdy krok i każdy oddech to wyzwanie. Ale to nie powód, żeby nie chcieć tam wejść.
Drobnej budowy mężczyzna. Ubiera się na sportowo, czego nie należy mylić z chodzeniem w dresach. Sportowo w znaczeniu turystycznie. Dużo spaceruje. Z domu do pracy i z powrotem. Z LSM na Akademię Medyczną to kawałek.
Dziwny szum
- Były bardzo trudne warunki śniegowe na Lodowcu Polaków i, co tu dużo mówić, zabraliśmy za mało jedzenia. Zdecydowaliśmy, że będzie szybciej i bezpieczniej jeśli pójdę sam - opowiada Paweł Krawczyk, kierownik wyprawy. - Jak tam jest? Co się czuje na wysokości 6960 metrów? Nie ma czasu na metafizyczną zadumę. Przy takim ciśnieniu robi się krok, dwa i trzeba odpoczywać. Czuje się taki specyficzny ból głowy; szum. Bardzo ciężko się oddycha. No i trzeba myśleć o tym, że zaraz czeka cię powrót do obozu. Organizm trochę jest już zaaklimatyzowany, bo na początku podchodzenia pod górę robi się takie wahadłowe trasy: do góry i powrót do bazy. I znów, trochę wyżej i powrót.
Tak trzeba, bo z marszu nikt by tego nie wytrzymał.
Patrzeć nie mogę
Krawczyk, rocznik `70 i trzecie pokolenie związane z Lublinem, w swoim życiorysie oprócz daty urodzenia wymienia rok 1995. Skończył wtedy Akademię Medyczną, a w cztery lata później zrobił doktorat. Teraz jest asystentem w Klinice Chorób Płuc i Gruźlicy AM.
- Wszystko się zaczęło 15 listopada 1998 roku. Wtedy wszedłem na przełęcz Thorung w Himalajach Zachodnich. Udowodniłem sobie wówczas własną wartość - uważa Krawczyk, który 15 listopada 1998 roku zapadł na nieuleczalną chorobę: góry. - Gdybym miał coś napisać w swoim życiorysie pogrubioną czcionką to by były góry i fotografia.
Paweł Krawczyk jest prezesem Medycznego Klubu Turystycznego i Lubelskiego Towarzystwa Fotograficznego. Z każdej wyprawy przywozi setki zdjęć. - Wywoływania filmów zawsze strasznie się boję i raczej nie jestem zadowolony z efektów. Na pierwsze wystawione publicznie czternaście lat temu zdjęcia ze Skandynawii dziś nie mogę patrzeć - przyznaje z rozbrajającą szczerością.
Mięśniaki wymiękają
Nie chodzi na siłownię, nie pakuje. Zauważył, że mięśniaki nie wytrzymują kondycyjnie i nie mają szans w drodze na szczyt. Wyjeżdża w góry niemal wstając od biurka. Przyznaje, że to trochę nierozsądne, ale ma doświadczenie. Elbrus 5642 m n. p. m., Mount Blanc 4807 m n. p. m., Kilimanjaro 5895 m n. p. m., Alpy, Alpy Berneńskie i Monch, i ukraińska Czarnohora, i... długo by opowiadać.
Po zakończeniu wyprawy na Aconcaguę, razem z pozostałymi członkami wyprawy Krawczyk przejechał środkową i północną Argentynę. Widział Buenos Aires i Urugwaj. - Nauczyciel akademicki ma dużo wolnego - uśmiecha się lekarz chorób wewnętrznych.