Przed rozpoczęciem rundy wiosennej Motor Lublin był jednym z faworytów do awansu do pierwszej ligi, ale zanotował falstart. - Mamy niezły skład i powinniśmy robić furorę - mówi Daniel Koczon, napastnik "żółto-biało-niebieskich".
– Nie. Takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko i najlepiej, żeby się w ogóle nie zdarzały. To bardzo przykra sprawa, wobec śmierci jesteśmy bezsilni. Myślę, że zawodnicy Jezioraka bardzo ładnie zrobili, rezygnując z gry. Zresztą, każdy na ich miejscu by się tak zachował.
• W tej chwili nie walczycie już praktycznie o nic. Jak znajdujecie motywacje?
– Gramy do końca. Wiadomo, że ta runda była bardzo dziwna. Szczerze, to w swojej przygodzie z piłką nie miałem jeszcze takiej sytuacji, żeby do rozegrania było tylko dziesięć spotkań w rundzie. Tym bardziej, że to było tak – zagraliśmy dwa mecze, pauza, potem mecz i znowu przerwa. Trudno było ustabilizować formę, gdy brakowało rytmu meczowego.
• Okocimski i Stomil to zespoły, z którymi nie dało się powalczyć?
– Myślę, że się dało. Gdy zimą wracałem do Motoru było siedem punktów straty do drugiego miejsca. Okocimski już odjechał całkowicie. Te dwie drużyny grały w prawie niezmienionym składzie dwa czy trzy lata, małe korekty i to przyniosło oczekiwany rezultat. Zresztą, chłopaki z Olsztyna i Brzeska zasłużyli na awans.
• Dlaczego Motor zanotował nieudany start na wiosnę?
– Czasami tak sobie siedzę i się zastanawiam, dlaczego tak się stało. Mamy przecież niezły skład i powinniśmy robić furorę. Tak się nie stało, ale nie tylko Motor Lublin osiąga wyniki poniżej oczekiwań. W pierwszej lidze problemy ma Pogoń Szczecin. Inne zespoły ze świetnymi graczami, poukładane organizacyjnie, też nie mogą jakoś zaskoczyć.
• Po kiepskim początku rundy przyszedł Mariusz Sawa, zdobyliście trzy punkty w Stalowej Woli. Te dwa fakty można ze sobą powiązać?
– Ciężko mi wypowiadać się na ten temat. Nowy trener to zawsze jest jakaś świeża krew, nowe wyzwania. Może wszyscy byli trochę mocniej zmobilizowani, ale od profesjonalnych piłkarzy trzeba wymagać zaangażowania non stop, a nie patrzeć tylko na zmianę trenera, bo później coś pójdzie nie tak i co, będziemy znowu zmieniać szkoleniowca?
• Wasza sytuacja finansowa nie poprawia się. Cały czas klub ma wobec was zaległości. Jak to wpływa na atmosferę w szatni?
– Wiadomo, żyjemy z tej piłki, większość z nas ma rodziny, dzieci. Te sprawy pozaboiskowe trochę przekładają się na naszą dyspozycję. Brakuje czystej głowy, sytuacji, gdy zawodnik przychodzi na trening, wszystko jest poukładane pod względem organizacyjnym, a do niego należy tylko utrzymanie jak najlepszej formy. Dlatego nieprzyjemne sytuacje narastają, ale myślę, że z nowym sezonem problemy zostaną zlikwidowane i powalczymy o wyższe cele.
• Lada dzień w klub mogą zainwestować Jacek Bąk i Jacek Krzynówek. Rozmawiacie w szatni na ten temat?
– W ogóle o tym nie dyskutujemy, jesteśmy z dala. Szczerze, to ja spędziłem w Motorze poprzednio cztery lata i tych sponsorów też było dużo. Już, już przychodzili, mieli odmienić rzeczywistość czarodziejskim dotknięciem różdżki, tylko jakoś nigdy nie docierali i pieniędzy zawsze brakowało. Dopiero, gdy ktoś zajmie się na poważnie sprawami organizacyjnymi, sprowadzi sponsorów, to będziemy mogli patrzeć na lepsze jutro.
• Daniel Koczon zastanawiał się już nad tym, co zrobi po zakończeniu sezonu?
– Rozegramy trzy mecze, które nam zostały i siądziemy pewnie do rozmów z zarządem. Wolałbym raczej zostać w Lublinie, bo nie chce mi się już gdziekolwiek ruszać w Polskę, ale życie pokaże, co przygotował mi los.