Po czterech meczach bez porażki Motor Lublin nieoczekiwanie stracił komplet punktów w Limanowej, na boisku beniaminka. Plusy? Forma Macieja Tataja, który staje do walki o koronę króla strzelców grupy wschodniej II ligi.
Ale Tataj, choćby był w najlepszej formie, sam meczu nie wygra. Widać to na przykładzie spotkania z Limanovią, w którym mimo dwóch goli swego napastnika Motor schodził z boiska pokonany. Powodów było kilka.
– Limanovia zdecydowanie bardziej chciała wygrać niż my i odniosła zasłużone zwycięstwo 3:2 – komentuje Robert Kasperczyk, trener Motoru, który po raz pierwszy po objęciu zespołu musiał przełknąć gorycz porażki. – Wróciliśmy do Lublina na tarczy, bo niestety wejście w drugą połowę, te 15-20 minut, było fatalne. Wydaje mi się, że to spowodowało, że nasza gra wyglądała później kiepsko.
Szkoleniowiec nie chciał tuż po meczu wchodzić w szczegóły, kto zawiódł.
– Nie jest to czas, aby na gorąco oceniać poszczególnych zawodników, przyjdzie na to pora później. Ale analiza gry dla niektórych moich zawodników z pewnością nie będzie miła – nie ukrywa Kasperczyk.
Mimo porażki w Limanowej i spadku na dziesiąte miejsce w tabeli sytuacja Motoru nie jest wcale taka zła. Do drugiego, premiowanego awansem miejsca, lublinianie tracą tylko cztery punkty, a do pierwszego sześć.
– Uważam, że Motor jest w dalszym ciągu jednym z głównych pretendentów do awansu do I ligi – podkreśla Dariusz Siekliński, trener Limanovii.
W niedzielę "żółto-biało-niebiescy” znów zagrają na wyjeździe. Tym razem z Pelikanem Łowicz, który w tej kolejce postrzelał sobie w Krakowie pokonując Garbarnię aż 5:0. Dzięki temu ma na koncie 17 punktów (o dwa więcej niż Motor) i zajmuje siódme miejsce w tabeli.
GÓRNIK Z ARKĄ WCZEŚNIEJ
Zaległe spotkanie 9. kolejki I ligi Górnik Łęczna – Arka Gdynia odbędzie się ostatecznie 23 października, o godz. 17. Spotkanie początkowo miało zostać rozegrane tydzień później, jednak na wniosek gospodarzy PZPN przyspieszył termin. Pierwotnie mecz nie doszedł do skutku z powodu zatrucia pokarmowego piłkarzy Arki.