Tylko cud mógłby sprawić, że zaplanowana na sobotę inauguracja piłkarskiej wiosny w Lublinie odbędzie się. Drużyna z Ostrowca Świętokrzyskiego praktycznie nie istnieje. Motor może zdobyć trzy punkty walkowerem.
Od kilku tygodni nie są prowadzone treningi. Drużyna nie rozegrała żadnego meczu kontrolnego, bo wszystkie zostały odwołane ze względu na brak kadry. Większość zawodników rozwiązała kontrakty i odeszła. W klubie nie ma prezesa, jest tylko zarządca, który jednak nie może podejmować żadnych wiążących decyzji.
Dziś ma zapaść ostateczna decyzja, czy KSZO przyjedzie do Lublina. Mimo, że do meczu zostało bardzo niewiele to ostrowiecki klub wciąż nie wystosował oficjalnego komunikatu w tej sprawie. Nieoficjalnie mówi się, że chciałby zagrać w Lublinie nawet juniorami, byle uniknąć trzeciego walkowera, co oznacza automatyczne wycofanie z rozgrywek i degradację dwie klasy niżej.
Pojawiły się też informacje, że na wniosek KSZO spotkanie może zostać przełożone, bo w następnej kolejce drużyna pauzuje. Byłoby więc więcej czasu na uregulowanie spraw organizacyjno-finansowych. Ale prowadzący rozgrywki PZPN do wczoraj nie otrzymał z Ostrowca żadnego pisma w tej sprawie. – Dlatego nie ma tematu – mówi Wojciech Jugo, szef Wydziału Gier PZPN.
Jeden z udziałowców KSZO przyznaje jednak wprost: Na 99 procent nie pojedziemy na mecz z Motorem. W tej sytuacji „żółto-biało-niebiescy” zainaugurują wiosnę prawdopodobnie dopiero 24 marca, wyjazdowym spotkaniem z Wigrami Suwałki. Dobra wiadomość dla kibiców Motoru jest taka, że zagra w nim Rafał Niżnik, który pod koniec tego tygodnia powinien wrócić do treningów.
– Uraz podczas sparingu z Pogonią okazał się nie taki groźny jak przypuszczaliśmy, na szczęście to tylko rozcięcie – mówi Siergiej Michajłow, kierownik Motoru.